Wilczki w owczej skórze w dobie Tindera – toksyczne typy

O psychopatach, narcyzach i innych wilczkach, które zastawiają sidła na samotne duszyczki. O kleszczach w sarnich pachwinach i pożytkach wypływających z plotek. A także: co widzi stado, gdy nasze oczy są zupełnie gdzie indziej.

Gdy pisałam tekst o przyjmowaniu pomocy i pomaganiu zaplątała się tam szersza myśl, którą chciałabym rozwinąć. W cytacie z książki “Bonobo i ateista”: 

Kiedy zdrowi psychicznie ludzie pomagają innym, aktywowane są obszary mózgu związane z odczuwaniem przyjemności. 

nie bez powodu pojawiają się “zdrowi psychicznie ludzie”. Sam Frans pisze w innym miejscu: 

U ssaków występuje coś, co nazywam >>odruchem altruistycznym<<, który polega na tym, że reagują one na oznaki cierpienia u innych i czują pragnienie poprawienia ich sytuacji. (…) Tego naturalnego odruchu brakuje tylko jednej kategorii ludzi, co wyjaśnia dlaczego często żartuję, że teoria fasady doskonale oddaje sposób myślenia psychopatów.

Małe didaskalium: teoria fasady, według tego, co pisze Frans, “ludzką życzliwość postrzega jako maskaradę, a moralność jako cienką zasłonę zawieszoną nad tyglem okrutnych skłonności”.

Właściwie nie planowałam przepisywać internetu i wyjaśniać terminu psychopata. Każdy ma chyba jakieś pojęcie o tych czarnych charakterach. Choć mam również wrażenie, że w kubraczek psychopaty ubieramy wyjątkowo łatwo i lekko każdego “złego wilczka”, który poluje na dobre duszki w społeczeństwie. I właściwie to nawet niekoniecznie o samych psychopatów mi chodzi, ale właśnie o te “złe wilczki”. Czy to narcyz, czy osoba o antyspołecznym zaburzeniu osobowości, czy ktoś jeszcze inny, cechuje się tym, że pełni rolę drapieżnika czy pasożyta. Nie tylko żeruje na innych, ale jeszcze potrafi to robić po mistrzowsku. A zatem parę słów o tych dwóch typach zaburzeń, tak dla lepszych imaginacji:

Wilczek antyspołeczny

  • nieprawda, że nie wie co to empatia. Wie doskonale i po mistrzowsku potrafi ją wykorzystywać w swoich manipulacjach. Choć on sam nie jest modelem, który miałby tę opcję w pakiecie;
  • normy, reguły i zobowiązania społeczne to dla niego zasady gry, które przestudiował żeby wiedzieć na co będą się łapać inni ludzie;
  • relacje to dla niego jakieś pojęcie z matematyki, choć skutecznie potrafi zarzucać wędeczkę lub zastawiać sidła na spragnione uwagi ofiary;
  • poczucie winy nie występuje w jego emocjonalnym repertuarze;
  • kary spływają po nim jak deszcz po rynnach;
  • doktoryzował się w obwinianiu innych i mógłby startować w światowym konkursie na mistrza usprawiedliwiania swoich złych zachowań;
  • potrafi się ustawić tak, żeby zawsze zaprezentować się w dobrym świetle;
  • doskonale potrafi zaspokajać kosztem innych swoje potrzeby, a czasem dręczy ich po prostu dla przyjemności.

Wilczek narcystyczny

  • trudno mu zauważyć kogoś innego, bo zasłania mu jego własne ego;
  • co za zbieg okoliczności, że centrum wszechświata znajduje się dokładnie tam, gdzie on właśnie stoi!;
  • jego wyobrażona znakomitość niekoniecznie ma coś wspólnego z realnymi dokonaniami;
  • uwielbia się wyłaniać i budzić zachwyt, szybko jednak traci zainteresowanie, gdy przestaje się okazywać mu należytą cześć;
  • najchętniej wszędzie nosiłby ze sobą stołeczek, żeby móc górować nad każdym towarzystwem;
  • empatia to dla niego tylko ładne imię dla dziewczynki;
  • potrafi podpiąć się pod czyjeś zasługi niczym kleszcz pod sarnią pachwinę.

Szczęśliwie tak zaburzonych osób jest w społeczeństwie raptem kilka procent. Choć jest znacznie więcej procent tych zaburzonych wystarczająco bardzo żeby naciąć się na przykre zdarzenia. Dajesz palec aż tu nagle nie wiesz kiedy, a wilczek użarł Ci rękę do łokcia albo pachy. 

Ale do sedna, do sedna bo się ściemnia! Jak dyskutowałam z S. o swoich przemyśleniach w temacie pomagania i rozbuchanej współcześnie koncentracji na ja, a także coraz większej autonomii, przyszło mi do głowy to, że zwierzątko, które trzyma się poza stadem, drapieżniki łatwiej mogą capnąć.

Zrzucone gorsety i pijące kołnierzyki

Pod wieloma względami to szczególnie fajnie, że mogliśmy się wyswobodzić z ciasnych gorsetów norm społecznych. Gdyby nie to nadal byśmy się kisili w niewygodnych związkach, z których nie wolno wyjść, bo czeka nas przypiekanie pięt i wygnanie. Kobiety zmuszone byłyby piec gęś i układać grzyweczki dzieciom na okoliczność przyjścia pana męża. Który z kolei – chce czy nie chce musi tyrać na dom, książeczki i waciki. I inne takie. Doprowadziliśmy do tego, że nie musimy tkwić w różnych sieciach powiązań. Nie musimy zachowywać się uprzejmie wobec jakichś buców, których potwornie nie lubimy ale akurat wszechświat chciał, że są jedynymi we wsi znachorami i tak dalej. Anonimowość w dużych miastach jest dla wielu z nas bardzo wygodna. Jak zaprosisz przystojnego gościa na lampkę Szato de Vino ze śniadaniem, to nie będzie tak, że cały blok weźmie Cię na języki. Blisko trzymająca się, wszystko o sobie wiedząca społeczność może być irytująca jak za ciasny kołnierzyk. Znakomicie jest móc rozpiąć to draństwo i z rozchełstaną koszulą biegać po łące pełnej kwiatów i biedronek! 

Plotki ciotki Klotki

Ale podobnie jak nóż ma dwa przydatne końce (i jednym można smarować masło a drugim wepchnąć korek do wina), tak i ten ciasny społeczny kołnierzyk na swoje dobre strony. W książce “Sapiens” Yuval Noah Harari pisze o plotce. Skracając do maksimum – ogólna idea jest taka, że gdy homo sapiens zaczynał poszerzać swoje kręgi kontaktów z ludźmi z nieznanych sobie grup, bardzo korzystne było ustanawianie reguł i rozprzestrzenianie wierzeń, które pozwalałyby na większe zaufanie i współpracę. Plotka pełniła według Harariego ważną funkcję.

Gdy konkretnego homo sapiensa piekły uszy, coraz więcej ludzi dowiadywało się kto zacz. Godny on zaufania, czy łachudra. Jak pojawia się w tych stronach, to czy trzeba dziewki do jaskini chować, czy można nakarmić jegomościa sarnim udźcem. I czy jak się go nakarmi, to potem można liczyć, że się odwdzięczy, czy zwykle jak się naje, to tyle go widzieli.

To było ważne, bo dopóki nasi dalecy przodkowie funkcjonowali w małych grupach, to wszyscy się znali. Wiedzieli czego się można po sobie spodziewać. Mogli karcącym spojrzeniem patrzeć na nieładne, niespołeczne zachowania takich wilczków, a nawet je ofuknąć i przepędzić. A potem, gdy grupy były już większe i nie dawało się wszystkich poznać i wejść z nimi w relację, trzeba było posiłkować się innymi sposobami pozyskiwania wiedzy. I trzymania tych dużych grup w ryzach.

Z pomocą przyszły kodeksy, normy, wspólne wierzenia, dzięki którym można się było spodziewać, że ten kto też w to wierzy, to raczej dobry człowiek, swój. I nie chodzi tylko o wierzenia religijne. Wszak to, że uznajemy, że papierki w portfelu mają jakąś wartość i ktoś jest skłonny dać nam za nie chleb to też forma wiary. Plotki pozwalały bardzo skutecznie szerzyć informacje czy ktoś gra fair czy nie.

Tajemnicze Wilczki Tindera

Możemy się trochę na to wkurzać, że ludzie mają takie giętkie i łase do obsmarowywania kogoś języki. Tu też są dwa końce. Nikt nie obiecywał, że będą gadali dobrze czy z sensem. Nikt też nie obiecywał prawdy. Jednak stado strzeże swoich owieczek. Pije jak kołnierzyk, ale daje opiekę i alarmuje, gdy w pobliżu czai się wilczek. I pomyślałam, że gdy jesteśmy tacy niezależni, zglobalizowani, nierzadko odizolowani od siebie, łatwiej nam paść ofiarą wilczków.

Na przykład gdy poznajesz faceta przez Tindera i nie macie żadnych wspólnych znajomych i nie napisał akurat na swoim profilu na Facebooku: “JESTEM SAJKOPATĄ!”, czy też jego byłe ofiary nie założyły fanpage’u: “Klub byłych dziewczyn Wilczka Jakuba”, to skąd wiadomo co to za gość? Nie tak dawno bliska mi osoba trafiła na takiego wilczka. Ze swojej przepastnej szuflady wygrzebał instrukcję obsługi do jej modelu: “Wrażliwe kobiety, pragnące ratować poturbowanych przez życie facetów”. I uploadował ją sobie na dysk twardy.

Patrząc ze swojej perspektywy Ona widziała go w tęczowej aureoli. Nawet wtedy, gdy jak truteń przesiadywał na kanapie i grał na play station, a ona targała opony od fury do garażu. Bo jego bolały plecki. No i taki niewyspany, biedactwo. Zresztą, trudno jej było zobaczyć, że spod owczego futerka wystaje ogon. Że poniżej tych najpiękniejszych w świecie oczu błyszczą wielkie zębiska. No bo od wewnątrz to zawsze inaczej wygląda. Mózg to czasem łachudra grająca nie do tej bramki co potrzeba.

Przeczytaj również: Dlaczego wchodzimy w toksyczne związki

Stado ciasne ale własne

Stadu mojej lubej koleżanki nie było szczególnie łatwo zdemaskować wilczka w czasach koronawirusa. Znało go tylko z opowieści widzianych rozanielonymi oczami zakochanej. W końcu jednak wilczek zakrztusił się sierścią futrzastego, domowego stada mojej lubej koleżanki, zawinął ogon i zwiał. Nie była to ani pierwsza ani ostatnia postać z gabinetu osobliwości, jaki oferuje Tinder. Normalni lub względnie normalni też tam są, tylko weź teraz wiedz którzy! Rosyjska ruletka!

Oczywiście istnieje spora szansa, że luba ma koleżanka i tak złapałaby się w sidełka. Nawet gdyby wszyscy wokół wiedzieli co to za wilkołek z tego amanta. Bo przecież on jest niezrozumiany przez świat, ludzie nie widzą tego, co zakochana dusza. I nawet jeśli widzą znacznie więcej, to jakoś tak niespieszno dawać temu wiarę. Może więc nic by się nie zmieniło, a wszystko co tu napisałam jest po prostu bajką na dobranoc. Ale mimo wszystko dobrze mieć to swoje bliskie stado. Być może zobaczy wilczkowy ogon, gdy my będziemy maślanym wzrokiem wpatrywać się w jego piękne oczy.

No i byłabym tu zakończyła obnażając swoją totalną anachroniczność. Gdyby nie moja przyjaciółka Asia, która umie w te całe media społecznościowe. Asia czyta ostatnimi czasy moje teksty przedpremierowo i uświadomiła mi jaki człowiek bywa dobry w przystosowaniach. Otóż dzięki Asi dowiedziałam się, że owieczki w indywidualistycznym, zglobalizowanym świecie znakomicie potrafią korzystać z plotki. I tworzą sobie stada zastępcze. Jednym z nich jest na przykład profil Bękarty Tindera. Szukające miłości owieczki mogą tam zasięgnąć języka wśród innych, pasących się na tej samej łączce. A zatem jeśli akurat jesteście poszukujący to życzę Wam powodzenia. I romantyzm romantyzmem ale nie zaszkodzi zapytać czy ktoś już tej upatrzonej przez Was owieczki nie złapał za wilczy ogon…

Przeczytaj również: Zakochanie i rozczarowanie

Chcesz poznać mroczną historię związkową z Tindera? Przeczytaj tekst “Kleszcz emocjonalny”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *