Gdy żałujesz podjętej decyzji – słodkie cytryny i kwaśne winogrona

O dysonansie poznawczym, żałowaniu decyzji, które się podjęło i próbach osładzania sobie gorzkich chwil, czyli o dysonansie podecyzyjnym.

“Tak musiało być, życie nas zaskakuje, ale potem zawsze się okazuje, że to co się stało, stać się musiało”.

Być może istnieje jakaś siła wyższa. Może to sam Los, przed duże L jest gdzieś zapisany i podążamy ścieżką, która choć w trakcie, gdy nią kroczymy zdaje się bardzo zagmatwana, ale z perspektywy zauważamy, że wszystko dokądś nas prowadziło. Że musieliśmy zakończyć ten związek, że to dobrze się stało, że nie dostaliśmy się na te studia, albo nie wsiedliśmy do tego samolotu. Nie było nam pisane. 

Niewygodne napięcie

Leon Festinger w latach 50. ukuł teorię dysonansu poznawczego. Tego niewygodnego uczucia, gdy nie potrafimy sobie uczciwie wytłumaczyć dlaczego zachowaliśmy się w określony sposób, który albo nam nie służy, albo jest niezgodny z naszymi przekonaniami.

Tłumacząc to na bardziej ludzki język – dwoimy się i troimy, żeby się usprawiedliwić przed samym sobą i przed innymi. Żeby znaleźć dobrze brzmiące i przekonywające wytłumaczenie dlaczego akurat tak postąpiliśmy.

Dlaczego nosisz niewygodne buty na wysokim obcasie, które robią okropne rzeczy Twoim stopom i jeszcze w dodatku często powiększają wygięcie w dolnych plecach, co na dłuższą metę skutkuje bólem “kręgosłupa”? Powiesz sobie, że: “Ależ te buty są superwygodne! No, jak na buty na obcasie? Świetne, jakie stabilne! Och! Ach!”. Albo powiesz, że musisz je nosić, bo w Twojej pracy wymagany jest elegancki ubiór i to jest element uniformu. Albo jeszcze, że przynajmniej wyglądasz w nich ślicznie. “Popatrz jak się układa łydka!”. I jeszcze jeden pomysł na uzasadnienie: “Dodają mi wzrostu, a wiesz przecież, że wyższe osoby są odbierane przez ludzi bardziej poważnie. W mojej pracy to się bardzo liczy”.

Z żabą w ustach

Chcemy o sobie myśleć jako o mądrych, racjonalnie postępujących osobach. Dobrych i szlachetnych. Mamy pewne zasady moralne. Pragniemy w dodatku mieć spójny obraz siebie, to daje nam poczucie bezpieczeństwa, również dlatego, że wiemy czego się po sobie spodziewać. I jeśli wywiniemy jakiś numer, który nie przystaje do naszej wizji siebie jako tego dobrego, szlachetnego, mądrego i spójnego, wewnętrznie czujemy się jakbyśmy sami włożyli sobie do ust żabę.

I co z nią teraz zrobić?

Inni patrzą pytająco. Ja stoję z wystającą z ust żabią nóżką i sama nie mam pojęcia, co właściwie robię. Mogę ją wypluć z obrzydzeniem, przeprosić widzów i powiedzieć, że nie wiem co we mnie wstąpiło. Mogę też tę żabę przełknąć zauważając, że przecież warto zrobić czasem coś, co wytrąca nas z równowagi. No i to zawsze jakieś nowe doświadczenie. Wreszcie, mogę zwalić na kogoś winę za to. Ktoś mnie oszukał, albo zalecił dla zdrowotności. Cokolwiek. Bylebym tylko wyszła “z twarzą”. 

Wewnętrzny konflikt

Dysonans poznawczy, w teorii, to nieprzyjemne napięcie, które pojawia się gdy jednocześnie występują dwa elementy niezgodne ze sobą. Np. przekonania, myśli, sądy i niezgodne z nimi zachowania. Podejmujemy przeróżne sposoby by się od tego napięcia uwolnić. Oszukujemy sami siebie, racjonalizujemy, zaprzeczamy, szukamy mądrze brzmiących usprawiedliwień. Deprecjonujemy. Szukamy na siłę minusów albo plusów.

Jeśli jem mięso, a z drugiej strony deklaruję, że kocham zwierzęta, muszę jakoś to sobie i innym wytłumaczyć. Przecież potrzebuję białka! Mam niski poziom żelaza. Że te filmy, które pokazują cierpienie zwierząt hodowlanych to propaganda. I w ogóle, że wszyscy wegetarianie, których znam są jacyś nie teges. Że człowiek od zarania dziejów jadł mięso i jest drapieżnikiem. I inne takie.

Jeśli zachowam się wobec kogoś bardzo nieprzyjemnie, pragnę usilnie dowieść, że to ten ktoś jest bucem i ja po prostu tak się zachowałam w odpowiedzi na jego zaczepkę. Oszukałam go, bo to perfidny człowiek i zrobiłby to samo wobec mnie. 

Włożony trud

Teoria dysonansu jest bardzo rozbudowana i dotyczy takich obszarów jak np. usprawiedliwianie swojego okrucieństwa, głupich zachowań, wysiłku czy złych decyzji. Okazuje się na przykład, że ludzie, którym płaci się mało za to by kłamali, wierzą w te kłamstwa bardziej niż ci, którzy dostają za to duże pieniądze. Wysokie wynagrodzenie sprawia, że wiem, dlaczego kłamię – chcę po prostu zarobić. I tutaj też można sobie wymyślić wiele usprawiedliwień. Ale jeśli nie mam zewnętrznego, prostego usprawiedliwienia, muszę uzasadnić to jakoś wewnętrznie. Kłamię bo – najwyraźniej w to wierzę, jestem do tego przekonany. No bo przecież nie połaszczyłbym się by kłamać za takie małe pieniądze!

Jeśli wkładamy dużo wysiłku w to by coś osiągnąć, musimy nadać temu większe znaczenie. Bo inaczej, jak uzasadnilibyśmy sobie ten włożony trud? Badania pokazują, że rytuały inicjacyjne, w których ludzie narażeni są na ból i wstyd sprawiają, że są bardziej wierni grupom, które nakazują im przejść przez takie inicjacje by dołączyć do ich grona. Jeśli skojarzyło Wam się to z falą w wojsku – to słuszne skojarzenie.

Gorzkie decyzje

Istnieje również takie zjawisko jak dysonans podecyzyjny i to są właśnie te wspomniane w tytule słodkie cytryny i kwaśne winogrona.

Wyobraź sobie, że masz do podjęcia jakąś ważną decyzję. Bardzo Ci zależy żeby wybrać jak najlepiej. A rzadko jest tak, że wybór jest prosty i oczywisty. Sytuacja ma zarówno plusy jak i minusy. Dobre i złe konsekwencje. To Ty masz podjąć tę decyzję. I wiesz, że będzie ona nieodwracalna.

Mógłbyś oczywiście zdać się na los albo na kogoś innego. Wtedy sprawa znacznie się upraszcza. Bo jeśli decyzja jest zła – możesz ją zwalić na tego kogoś. “A widzisz, to Maryla mi tak podpowiedziała, a ja naiwna jej posłuchałam”.

Albo, unikając stawienia czoła własnym ewentualnym błędom – możesz rzucić monetą. “No i widzisz, Jola. Rozwiodłam się z Pawełkiem, bo padła reszka”. “Słuchaj, Marcinek, ja wiem, że kolacja jest parszywa, ale widzisz, zamówiłem pierwsze danie z brzegu, no i co poradzić, że to były akurat ptasie móżdżki?”.

Załóżmy jednak, że nie decydujesz się podejmować ważnych decyzji na chybił trafił i rozważasz różne za i przeciw. W końcu nadchodzi ten moment, w którym Twój palec wskazuję opcję A. Klamka zapadła. Mówisz Pawełkowi, że chcesz się rozwieść. On smutno kiwa głową. Trochę płacze (albo skacze do góry z radości i dzwoni do Marylki, czy może dziś nocować u niej). No ale słowo się rzekło.

I wtedy dopadają Cię myśli. Czy dobrze zrobiłaś? Opcja, której nie wybrałaś, z tej perspektywy zaczyna wyglądać inaczej. Zwłaszcza, że praktycznie zawsze ma ona swoje plusy. A co jeśli popełniłaś błąd? Może tak być. Mogłaś popełnić najgorszy błąd w swoim życiu. Albo błąd pomniejszy ale i tak bolesny.

Samotne noce bez Pawełka w łóżku…

No i w sumie dobrze gotował…

Albo, jeśli rzuciłaś Pawełka dla Waldka, bo z tamtym to Ty już nie mogłaś, a ten drugi jest taki wspaniały i czujesz się przy nim wyjątkowa… Z czasem jednak widzisz, że Waldek beka i rzuca skarpetki, a na obiad może ugotować parówki z wody z musztardą. I ckni Ci się skrycie do Pawełka. Ale musiałabyś przyznać się sama przed sobą, że podjęłaś złą decyzję. 

Rozdmuchiwanie plusów i zamiatanie minusów pod dywan

Dysonans podecyzyjny sprawia, że uwypuklamy plusy podjętych decyzji i minusy straconych alternatyw.

Pawełek to jednak niezła cholera.

Głupi był.

I te jego creme brulee wcale nie było aż takie dobre.

No a Waldek te skarpetki to chociaż ładne ma i sam sobie ceruje.

I Ty w ogóle nie wiedziałaś, że te parówki z wody mogą być takie smaczne!

Osładzamy sobie kwaśne konsekwencje naszych wyborów i zakwaszamy słodycz tego, co odrzuciliśmy. Mówimy też, że tak się właśnie musiało stać. Że to była dobra decyzja. I, trzeba przyznać, że osobom, które skuteczniej redukują sobie dysonans podecyzyjny, łatwiej żyć. Otrząsają się, wymyślą garść argumentów, same w nie uwierzą i idą dalej. Ci, którzy nie mają takiej lekkości w znajdowaniu dobrych stron swoich decyzji, łatwiej popadają w depresję, żałują, złoszczą się na siebie. Czują się do niczego. Widzą wyraźnie, że ich wybór nie był dobry. Albo że był zgniłym kompromisem. 

Rzut monetą

Trudno jednak powiedzieć która opcja jest lepsza. Ten od słodkich cytryn i kwaśnych winogron będzie szedł dalej nie oglądając się wstecz. Wiele ważnych refleksji może mu umknąć. Może nie wyciągnąć lekcji na przyszłość. Ten przybity, który czuje, że wybór był kiepski, trochę się tym pognębi i będzie się starał być bardziej czujny w przyszłości. Dłużej zajmie mu wykaraskanie się z poczucia, że schrzanił. Jeden i drugi trafią na kolejne ważne decyzje. A to jak postąpią będzie zależało od ich samooceny, optymizmu czy pesymizmu.

A może następnym razem uwierzą, że ich los jest gdzieś zapisany albo rzucą po prostu monetą?

Przeczytaj również: Dlaczego myślimy, że mamy rację nawet, gdy jej nie mamy?

3 komentarze to “Gdy żałujesz podjętej decyzji – słodkie cytryny i kwaśne winogrona

Trackbacks & Pings

  • Utracone możliwości – moje koniki :

    […] które nie redukują sobie wystarczająco dobrze dysonansu poznawczego (napisałam o tym w tekście „Słodkie cytryny i kwaśne winogrona”). Bolą Cię bardziej te stracone możliwości. Nie mówisz sobie – „Aaaa, tak […]

    4 lata ago
  • Dlaczego oceniamy i skąd biorą się nasze przekonania? » mojekoniki :

    […] o dysonansie poznawczym czyli wsadzaniu żaby do ust i problemach z tym związanych. Bardzo zależy nam, żeby obronić swoje ego i wizję siebie jako […]

    3 lata ago

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *