Problemy w związku? Oto jak na nie reagujemy

O boa dąsicielu, chomikach, papużkach i skrzyżowaniach wrednych kocurów z kaczkami, po których wszystko spływa. Czyli jak konstruktywnie i destruktywnie reagujemy na problemy w związku i wynikające z nich niezadowolenie?

Fot. StockSnap

Boczenie się, zamiatanie pod dywan, trwanie mimo wichury i deszczu, udawanie, że nic nie widziałem, nic nie słyszałem, ucieczka i wreszcie poważna rozmowa – to różne sposoby radzenia sobie z problemami w związku. Z problemami jest całkiem fajnie, gdy udaje się je rozwiązać. Ale jeśli przybrały postać skłębionego kołtuna, albo pomniejszych supłów, to obieramy różne strategie, nie zawsze szczególnie konstruktywne. I o tych strategiach Wam dziś parę słów opowiem, tworząc przy okazji bestiariusz typów.

Niezadowolenie w związku może przybierać przeróżne postaci i jest bardzo subiektywną sprawą. Pochodzimy z różnych domów, od różnych mamuś, które różnie obierały ziemniaki. Do momentu naszego cudownego spotkania, tej chwili, gdy spłynęło na nas światło niebios lub grom, targaliśmy z sobą tobołek rozmaitych naszych przyzwyczajeń, sposobów rozwiązywania spraw, radzenia sobie z codziennością. I te tobołki nie są takie same.

W jej torebce z wężowej skórki mogło mieszkać na przykład mówienie prosto z mostu, kawa na ławę, a w jego heavy metalowej kostce było dużo milczenia. I kiszenia ogórków, a nie “jakiegoś tam gadania”. U niej jest wylewność i emocjonalność, u niego powściągliwość i korona racjonalności. Cóż, że papierowa i trochę podarta. Idąc tak przez życie, podpatrując mamę, tatę, kolegów, koleżanki i seriale, z bagażem własnej osobowości i wielu innych rzeczy, na bazie własnych przemyśleń i w tej szczególnej konstelacji, jaką jest nasz związek, wybieramy swoją strategię. Zresztą, na różnych etapach związku, w zależności od zachowań partnera – wybieramy trochę inną. Opowiem Wam o czterech takich strategiach, które w książce “Psychologia miłości” opisał za Caryl Rusbult profesor Bogdan Wojciszke. 

Caryl Rusbult zaproponowała cztery typy zachowań: Dialog, Lojalność, Zaniedbanie i Wyjście. Dwa z nich są konstruktywne, dwa destruktywne, dwa aktywne i dwa bierne.

Zacznijmy od tej lepszej strony! 

Dialog 

Jeśli, gdy gnębią Cię problemy, idziesz, siadasz naprzeciwko swojego partnera i mówisz: “Bogdan, musimy pogadać”, jeśli szukasz kompromisów i wyciągasz łapkę na zgodę proponując rozwiązanie – to do problemów podchodzisz konstruktywnie i aktywnie. To najładniejszy sposób działania i najbardziej dojrzały. Siedzi w nim największa szansa sprawienia, że jakoś się dogadacie i żadne z Was nie będzie musiało schować się do kieszeni albo nie będzie miało chęci wiać, gdzie ryby śpiewają w Ukajali. To jak sprzątanie na bieżąco, zanim w Waszym związku wyrośnie sterta śmieci, zanim przestaną się domykać drzwi. To dyskusje, proponowanie rozwiązań, szukanie kompromisów i pomocy na zewnątrz, docieranie się bez nadmiaru zgrzytów. Ja wyobrażam sobie takich partnerów jak dwie papużki, które ze sobą gaworzą. Czasem trochę podniosą głos, czasem jedna da drugiej małego kuksańca, trochę się pokłócą, ale potem zaczynają się iskać  i znajdują porozumienie.

Fot. edmondlafoto

Lojalność

Jeśli liczysz na to, że czas zaleczy rany i wszystko jakoś samo się ułoży bez Twojego udziału, jeśli uważasz, że lepiej zamieść te śmietki pod dywan i że jakoś to zniesiesz, to wybierasz strategię konstruktywną lecz bierną. Jesteś niczym wierny pies albo chomik, a może krecik lub głuszec. Wolisz nie widzieć, nie słyszeć, co z oczu to i z serca. No trudno, taka karma. Wytrzymasz. Albo w końcu eksplodujesz potykając się o dywan albo udławisz tym, co nachomikowałeś w policzkach. Skuteczność tej strategii w rozwiązywaniu problemów i poprawie funkcjonowania związku można porównać do skuteczności wypicia szklanki wody przed stosunkiem w celach antykoncepcyjnych.

Zaniedbanie

Jeśli Twoja stylówa to wpuszczanie jednym uchem, a wypuszczanie drugim, boczenie się, krytykowanie, znaczące milczenie lub upuszczanie sobie jadu z jednoczesnym udawaniem, że NIC SIĘ NIE STAŁO, ŻABKO, to jesteś mistrzem bierności i destruktywności. Kryją się tu nieprzyjemne zachowania, jednak nie żeby wprost. Nie ma żadnego krzyżowania mieczy, widelców czy krzyków. To skrzyżowanie kaczki, po której wszystko spływa z boa dąsicielem i wrednym kocurem, który chętny jest nasikać Ci do butów, a potem zażądać jedzenia. Bo jak nie to następnym razem naleje na poduszkę. 

Wyjście

Jeśli na pojawiające się problemy reagujesz rozglądaniem się gdzie by tu dać susa, to wybierasz opcję aktywną i destruktywną. To na przykład: “Zostańmy przyjaciółmi, George”, “Jak tak to ma wyglądać, to lepiej sobie darujmy”, “Ja już nie mam na to siły, jadę do mamy”. Różne sposoby wycofywania się i izolowania od partnera. Taki partner jest jak pchła, która już szykuje się do skoku, byle wyżej, byle dalej.

Od czego to zależy?

Od wszystkiego, o czym wspomniałam wcześniej – od osobowości, naszych doświadczeń, tego, konkretnego związku, który tworzymy. A bezpośrednio najbardziej od tego w jakiej ogólnej kondycji jest nasz związek. Czy jesteśmy z niego zadowoleni, zaangażowani, czy czujemy, że wymiana uprzejmości, troski dbania o siebie faluje płynąc od jednego do drugiego i z powrotem, czy dostajemy jakieś mizerne resztki. Jeśli czujemy, że ta wymiana działa, to skłonni jesteśmy więcej od siebie dawać, dbać aby oliwić mechanizm, gdy zaczynają się tarcia i zgrzyty. Ale jeśli mamy wrażenie, że ktoś nas tu robi w konia, zapiernicza oliwę i sprzedaje ją na boku, to nam się odechciewa. 

Nie raz wspominałam, że na początku dajemy sobie bardzo duży kredyt zaufania. Nieba byśmy przychylili ukochanej osobie i zabulili pomniejszą fortunę, żeby w jej urodziny spadł z nieba deszcz pączków i faworków. Nie oczekujemy tego wprost w zamian, ale czując tę głęboką miłość jesteśmy pewni, że on, ona, ta osoba też by tak chciała dla nas! A potem jedna, druga, trzecia skucha, aż nam z uszu ogień bucha! I o ile na początku to nam się chce o wszystkim rozmawiać i wierzymy, że on czy ona tak nam paskudzili w grządkę, bo nie wiedzieli, bo nie pomyśleli, bo nikt im nie powiedział, że to niemiło, to gdy po dziesiątej prośbie i po piątej groźbie nic nie pomaga, to odechciewa nam się papużyć. W ogóle odechciewa nam się konstruktywnych działań. I albo zaczynają nam się pojawiać jadowite ząbki i wyrastać ogon, albo wskazujemy ukochanemu kierunek na plantację pieprzu. 

No i jak? W której ćwiartce widzisz siebie? A w której Twojego partnera, partnerkę? Jesteście raczej papużkami czy chomikami? Wrednym kocurem lub boa dąsicielem a może której z Was ma pchle tendencje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *