O czym marzy em?

O tym dlaczego chciałabym mieć wąsy, o facecie, co mógł zostać rycerzem, a został mutantem, o elfach, które nie jedzą korzonków i co jara mnie bardziej niż nobel Tokarczuk.

Poznałam go w historiach opowiadanych wprost do moich uszu przez Rocha Siemianowskiego, i to nie na żadnej Audiotece, tylko na nagraniach Związku Niewidomych w Warszawie. Dawno to było, choć biorąc pod uwagę fakt, że opowiadania o Białym Wilku powstały niemal chwilę po tym jak się urodziłam – to i tak miałam poważne opóźnienie.

Pochłaniały mnie bez reszty. Pamiętam, że wychodziłam wtedy na długie wybiegania bez najmniejszego marudzenia, bo postanowiłam słuchać Sapkowskiego tylko na treningach. Kręciłam wtedy imponujące kilometraże, mimo że moje policzki ciął deszcz ze śniegiem, krupa śnieżna albo do oczu wpadały mi grube płatki śniegu. Zasłaniałam twarz chustką, wsuwałam słuchawki do uszu i leciałam przed siebie. Kręcił mnie nie tylko świat, zbudowany przez Sapkowskiego, ale przede wszystkim postacie, które tworzył. I gdy dziś się nad tym zastanawiam, to jestem pod jeszcze większym wrażeniem. Elfy i krasnoludy były już wyświechtane jak kapota starego pastucha. Ale oto pojawiło się coś nowego. Pogromca potworów, mutant, o szczególnych mocach, postać władająca prostą magią, koksująca się eliksirami dającymi supermoce. I wiecie co w Wiedźminach podobało mi się najbardziej? Że nie stali się rycerzami. 

The-Witcher-3-Wild-Hunt-Enhanced-Edition

Spec od brudnej roboty

Mieli ku temu wszelkie prawa i jak myślę, że za tworzenie takiej postaci wziąłby się ktoś inny, to pewnie skończyłoby się na takim właśnie rycerzu, albo o wyraźnie neurotyczno-romantycznym rysie, albo twardzielu, który zęby czyści krusząc w gębie kamienie. No bo Wiedźmin to wszak człowiek, który chroni lud przed najmroczniejszym złem! Przed potworami – magicznymi stworami, demonami! I nie tylko umie je zaszlachtować, ale również odczarować, jeśli w grę wchodzi jakaś klątwa. To piękne i szlachetne! Gdy rycerz idzie na smoka, to dostaje potem rękę królewny i pół królestwa. Ale nie Wiedźmin. I nie z Sapkowskim takie numery. I bardzo jestem mu za to wdzięczna. On swoją postać stworzył bardzo po ludzku. Bo jego “bohater” jest przez ludzi uważany za gorszy sort. Mutanta, który para się brudnym fachem. To facet od gównianej roboty, którą żaden szanujący się rycerz by się nie splugawił. To ten, którego wysyła się na górkę śmieciową żeby zaciukał zeugla, na bagna, żeby zaszlachtował kikimorę albo utopca i jeszcze przyniósł jakieś gruczoły wycięte tym bestiom z rzyci, które mogą się przydać pięknym i czystym czarodziejom do błękitnych lub purpurowych czarów. Ludzie spluwają przez ramię, gdy widzą Wiedźmina. Chowają dziewki po domach bojąc się, że będzie chciał chędożyć. Niektórzy traktują go z szacunkiem, takim, jakim darzy się hydraulika, który przychodzi wyzwolić nas od zapchanego kibla, ale dla większości jest po prostu fachurą od robienia mieczem w syfie. To znacznie bardziej prawdziwe. 

Uszy niezgody

Zresztą, Sapkowski odszedł również od wymuskanego wizerunku elfów, którym ociekają powieści przykładowego Tolkiena. Jego elfy lata świetności mają już dawno za sobą. Dla ludzi są odmieńcami z innymi uszami, co już samo w sobie jest powodem do wykluczenia, złego traktowania i pogardy. Elfy nie snują się po lasach unosząc się 10 centymetrów nad ziemią, nie nabierają wody z sadzawki do dzbana, by z tego przewidywać przyszłość, nie noszą złotych diademów i zwiewnych szat, nie chodzą bez celu po świetlistych kręcących się wokół potężnych pni schodach. Są partyzantami. Rasą, która nie przystosowała się do zmian tak, jak ludzie. Byli “nieżyciowi”, zbyt zwiewni, zbyt mało liczni, bo miast brać się do pługa, żywili się korzonkami. I przez to zostali zepchnięci na kraj świata, jak Indianie do rezerwatów. I to również jest znacznie bardziej prawdziwe. Bo inne jest be. Bo inne uszy to świetny powód do tego, by komuś dojebywać i traktować go jak gorszego. 

Sarkazm i otępienie

Poza tym, w świecie Sapkowskiego postaci są znacznie bardziej ludzkie. Fakt, że również widać tu pewien nienaturalny podział, bo bohaterowie są albo bardzo głupi, naiwni i prości, albo bardzo inteligentni, o błyskotliwym humorze i świetnie władający sarkazmem. Ale mimo to, w porównaniu z Tolkienem, który popadł już w totalną ekstremę, są bardzo zróżnicowani. U Tolkiena są źli, rządni krwi, nie posiadający osobowości orkowie, którzy właściwie nawet nie wiadomo dlaczego pragną ganiać po świecie i wszystko rozpierdalać, jest też władający nimi jeden schwarzcharakter i poza tym ci dobrzy, którzy należą do szlachetnego uniwersum. I nawet, jak ktoś walczy ze złem, jak Frodo, to Ty wiesz, że to wszystko przez ten pierścień, który go opętał. Boromir też był przez chwilę podłą gnidą, bo pierścień. Ale nie u Sapkowskiego takie rzeczy. Tam łajdactwo i dobro mogą drzemać w tych samych osobach, nie – bo pierścień, tylko – bo tak. Znowu jest bardziej po ludzku. Dobry człowiek, ale chciwy. Podła sucz, ale umiejąca kochać. Podwójne dna, załatwianie swoich interesów na boku, niebezpieczne sojusze. Potwory o lepszych duszach niż ludzie, potwory w ludzkiej skórze. 

Realistic-Trophies-Wiedzmin-3-mody

Stać się panem z wąsem

Przesłuchałam opowiadań i sagi kilka razy. Wiele tygodni poświęciłam grom The Witcher, przechodząc je na różne sposoby. Fantazjowałam o innych zakończeniach sagi. I teraz, gdy oglądam amerykański serial na Netflixie na podstawie twórczości Sapkowskiego, jestem bardziej dumna niż z tego, że Tokarczuk otrzymała Literacką Nagrodę Nobla. Pewnie wstyd się do tego przyznać, i fakt, że nagroda Tokarczuk również bardzo mnie przejęła, ale jednak do Wiedźmina mam znacznie bardziej osobisty stosunek. Kilka dni temu przyjaciółka zapytała mnie o moje marzenia. Zastanowiłam się nad tym chwilę i pomyślałam, że jakbym miała tak marzyć po całości, to chciałabym zostać Andrzejem Sapkowskim. No dobrze, nie żebym miała pragnienie stać się siedemdziesięciojednoletnim panem z wąsem, ale chciałabym mając tyle lat co on obejrzeć serial nakręcony na podstawie świata, który wyszedł z mojej głowy. Z tak dobrym bohaterem jak Wiedźmin. I chciałabym móc zagrać w tak porywającą grę, o bohaterach moich opowieści, patrząc z dumą, jak moje literackie dzieci żyją już własnym życiem. Wprawdzie mam już 35 lat i raczej nikt nie zapyta mnie już: “Em, kim chciałabyś zostać, jak dorośniesz?”, ale jakby co – znacie już moją odpowiedź.

4 komentarze to “O czym marzy em?

  • Dobrze napisane, poczułem ten klimat w serialu, ale więcej smaczków jeszcze przede mną. Jeśli Ty miałaś poważne opóźnienie to ja powiem, że jakoś do tej pory nie miałem okazji ani czytać, ani grać. No, ale niedługo to nadrobię.
    Z jednej strony trochę mi wstyd, ale z drugiej to aż sam sobie zazdroszczę 😉

  • Czytałem wiedźmina około 20 lat temu i mnie zachwycił a teraz ten serial!!! Poezja!
    Pamiętam jak na A.Sapkowskim psy wieszali i od nosaczy go wyzywali bo złą umowę podpisał z twórcą gier.
    Ludzie z niego drwili – to mnie wnerwiło i go broniłem bo jak można pastwić się nad autorem Wieśka…
    Toż to jego ojciec…
    Grałem w cz.III ale nie skończyłem – byłem przemęczony graniem…
    A Wieśka jeszcze raz po 20 latach przeczytam choć księgi kosztują 300+ zł 😉
    Świetny wpis! ” Chędożyć dziewki” ;D To mnie rozbawiło ;P
    Pozdrawiam!

    • Dzięki 🙂 Ja grom poświęciłam mnóstwo czasu, choć ostatnia rzeczywiście była trochę frustrująca, bo za dużo możliwości. W jedynce czy dwójce uwielbiałam biegać po krzakach i zaliczać dodatkowe questy, zbierać ciekawą broń, podnosić skille, ale w trójce to byłoby niewykonalne, tak wielki jest ten świat. No i za dużo jest “tego samego” ukrytego po kątach. Też mnie to już znużyło. W serialu też jest trochę scen, które mnie zawiodły. Cała ta scena ze smokiem i nieudaczną walką bardzo mnie rozczarowała. Odarli też ten odcinek z ciekawych dialogów. Mało tam jest w sumie tego klimatu, sarkazmu, typowego dla Sapkowskiego. Ale i tak obejrzałam z przyjemnością. Wiedźmina kocham miłością szczerą i prawdziwą 🙂 I jestem za niego panu Andrzejowi wielce wdzięczna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *