Najstarsze, średnie czy najmłodsze – czyli jak rodzeństwo wpływa na to kim jesteś

Wiecie jak to jest być przywiązanym za rajstopki do poręczy schodów? Ja wiem. Mam starsze rodzeństwo. Moja siostra z kolei doskonale wie jak to jest, gdy ktoś podkabluje, że nosi w torebce paczkę fajek. Miała młodszą siostrzyczkę, która aż się paliła by “wypucować” ją rodzicom. 

Mam na swoim koncie trochę irytujących dziecięcych performansów. Głupkowania przy koleżankach siostry, wieszania się na włosach jednej z nich, ugryzienie w tyłek kolegi mojego brata. Mam i trochę traum, o które zatroszczyło się moje kochane rodzeństwo. Na przykład zamykanie mnie w piwnicy po ciemku i krzyczenie: “Dziady, dziady, dziady!”. Jeśli masz rodzeństwo masz za sobą ciekawe społeczne poletko doświadczalne. Jak się to przekłada na to kim jesteś?

children-1700932_1920

Aravind Kumar Pixabay.com

Na to, w jaki sposób kształtuje się nasza osobowość wpływa wiele czynników. Na bazie temperamentu stawiamy ściany z życiowych doświadczeń, interakcji z innymi ludźmi, ze środowiskiem, wydarzeniami niezależnymi od nas. Co i raz potkniesz się o teorie o tym jak wpływa na całe nasze życie model przywiązania do matki, dotyk w dzieciństwie, albo jego brak. Kontakt emocjonalny lub chłód, relacja z rodzicem przeciwnej płci. To, jak traktowali Cię rówieśnicy w szkole. Znacznie mniej mówi się o tym jaki wpływ ma na nas rodzeństwo, kolejność, w jakiej pojawiamy się na świecie i że tak naprawdę każde z nas przychodzi już z zupełnie innej rodzinie. 

Scena

Wyobraź sobie trójkę rodzeństwa, niech będzie to Kasia, Janek i Amelka. Już sam dobór imion może Ci co nieco podpowiedzieć o czasach, w których każda z tej trójki przyszła na świat. Kasia byłaby pewnie jeszcze dzieckiem zrodzonym w PRL, kiedy rzadziej nadawano dzieciakom imię nietypowe i wyróżniające je. Bo i czasy były inne. Jedzenie na kartki, swoje trzeba było odstać w kolejkach, jedyny telefon w rodzinie miała babcia Zofia, inni jeszcze czekali na przydział.

Janek urodził się już później, ma imię po dziadku, bo załapał się już na powrót takich tradycyjnych wartości, no i w sumie wtedy Janki były w modzie. Miał zepsute zęby od słodyczy i nie kumał czemu jego siostra miała zeszyt, do którego wklejała kolorowe śmieci – opakowania po czekoladach i batonikach, które w Polsce nie były dostępne.

No i Amelka. Jeszcze parę lat a byłaby Nikolką. Smart-dziecko, które już od małego miało dostęp do komputera i nie wie co to kaseta VHS albo co to ten łolkmen. Ma fejkowe konto na Instagramie żeby stalkować koleżanki i kolegów. Na Youtube nagrywa serię filmów: “Jak zrobiłam X po raz pierwszy i stałam się ekspertką”.

Co się wiąże z tym, że każda z tych osób urodziła się i dorastała w tym czasie? Bardzo wiele rzeczy. Inne tło historyczne, inne doświadczenia, inne możliwości, inne powszechne wartości, inne przymusy, styl wychowania. Te wszystkie rzeczy są szerokim kontekstem naszego życia. W tym kontekście osadzeni są nasi rodzice. Ich styl życia, potrzeby, smuteczki i radości, nerwy. Sposób radzenia sobie, pewność siebie. To, jakimi są ludźmi na różnych etapach swojego życia, jak się zmieniają, dorastają. 

Aktorzy

To, w którym momencie życia swoich rodziców przychodzimy na świat ma ogromne znaczenie. Poza kwestią czy jesteśmy wyczekani i upragnieni czy spadamy na nich z zaskoczenia, w grę wchodzą jeszcze takie rzeczy, czy akurat któreś z nich nie straciło pracy, albo nie przeżywa konfliktów z szefem, czy jest znerwicowane, czy spokojne. Może miało wypadek? Albo właśnie zmieniało pracę? Poznało nowych znajomych? Czuło się zagrożone czy spokojne? Bało się zostać rodzicem czy nie? Na klatce bloku, w którym mieszkała przyszła mama był może remont i codziennie śmierdziało jakąś paskudną dla zdrowia farbą, której szkodliwość naukowcy odkryli 10 lat później? Każde z nas przychodzi w innym momencie – pod względem technicznym i psychologicznym. Przychodzimy też do rodziny o zmienionym już składzie. A każda nowa cegiełka powoduje lawinę zmian.

Załóżmy, że Kasia była bardzo chciana i wyczekana. Jej rodzice kompletnie nie mieli pojęcia o wychowaniu dziecka, przez co była dla nich sporym eksperymentem. Mieli mnóstwo dobrych chęci i bardzo cieszyli się z każdego kroku milowego w rozwoju małej córeczki. Każdy uśmiech był dostrzeżony i sfotografowany starym Zenitem. Każdy kroczek oklaskany, każdy ząbek zebrany do pudełka po zapałkach. Kasia przyzwyczaiła się, że wszyscy na nią patrzą, że biją te brawa i cmokają. Ale – gdyby Janek urodził się przed upływem jej piątych urodzin jej spokojny, stabilny świat zaliczyłby wirowanie w pralce. Bo oto pojawiłoby się nowe dziecko, konkurent o uwagę rodziców. Który zabrałby jej mamę i tatę! Teraz to on byłby cmokany. Kasia byłaby o to zazdrosna i czułaby się zdradzona. 

Do czasu. Bo potem Janek poczułby, że jego pierwszymi kroczkami aż tak się nie interesują. Że fotek jakby mniej. Że na rodzicach już nie robią wrażenia takie proste rzeczy i trzeba się bardziej wykazać. No a ta Kasia we wszystkim jest pierwsza. Pierwsza nauczyła się liczyć, pierwsza czytać, pierwsza skończyła szkołę, zdała maturę, przyniosła dyplom. Janek czułby, że musi skakać wyżej żeby zrobić wrażenie. Im bliżej wiekiem są dzieci – tym większa może być między nimi rywalizacja. Oczywiście – mają się z kim bawić, mogą mieć fajny kontakt, ale jednak każde z nich może też prześcigać się w tym jak zabiegać o uwagę rodziców. 

Po latach pojawia się Amelka. Starsze dzieci mają już swoją ugruntowaną pozycję. Rodzice są już doświadczeni, ale może i trochę znudzeni po raz kolejny przechodzeniem przez te wszystkie fazy. Chociaż… no, Amelka taka pocieszna. Taki mały błazenek. Wariuje i głupkuje żeby ściągnąć na siebie uwagę. No, czasem jest irytująca, a rodzice już nie mają tej siły co kiedyś, może cierpliwości. Starsze dzieci są wkurzone, bo zdaje im się, że Amelka ma lepiej. Jest rozpieszczana. Pewne rzeczy uchodzą jej na sucho. No więc przywiązują ją za rajstopki do schodów albo robią jej inne psikusy. Wykorzystują swoją przewagę. Mała zaczyna kumać, że musi być cwana i szuka sposobu jak wywalczyć sobie różne rzeczy w tym układzie. Uczy się manipulować, grać swoją słodyczą albo kabluje rodzicom na starszaki. Nie wygra z nimi siłą ale znajdzie swoje sposoby na przystosowanie. 

children-1149671_1920

Annie Spratt Pixabay.com

Troje dzieci, trzy akty

Nawet jeśli każde przytargałoby sobie na ten świat podobny temperament, to każdemu z tych dzieciaków przyszło żyć w innym otoczeniu. Najstarsze dziecko też musiało sobie znaleźć sposób radzenia sobie po tym, gdy pojawiło się najmłodsze. Jak nie dać się wmanewrować w opiekę nad tą małą pchłą, gdy rodzice chcieliby wreszcie gdzieś wyskoczyć “po latach”. Albo jak przykuć ich uwagę. To, co przeżywają dzieci w tym momencie życia, gdy pojawia się kolejny maluch, też przecież ma wpływ na to jaka zrodzi się między nimi więź. Bunt nastolatki i dwulatka może być mieszanką wybuchową. Ale problemy w szkole, odrzucenie przez koleżanki albo zerwanie z chłopakiem też może wpływać na ten układ. 

Problemy pierwszych i ostatnich dzieci są inne. Tych najstarszych nikt nie przywiąże za rajstopki, nie będzie im dokuczał, że są głupie czy się z nich wyśmiewał, ale też mogą poczuć na plecach ciężar oczekiwań ze strony rodziców. Czuć się w obowiązku spełnić ich marzenia albo być odpowiedzialnym młodym człowiekiem. Szybciej dorosnąć. Najmłodsze mogą czuć się okropnie z tym, że zawsze są najmłodsze. Nikt nie liczy się z ich zdaniem, może czuć, że wszyscy chcą nim rządzić. Najstarsze będzie się wkurzało, że gówniarz lezie mu do pokoju, gdy spędza czas z koleżankami albo kolegami, a najmłodsze będzie smutne, że nikt nie chce się z nim bawić. 

Tragedia i komedia

Może też być całkiem inaczej. Starsze dziecko może “zejść na manowce”, a młodsze może czuć presję, że w nim ostatnia nadzieja. Może się czuć odpowiedzialne za rodziców, gdy starsze dzieci opuszczą już gniazdo i nie umieć oddzielić się emocjonalnie i iść swoją drogą. Te układy mogą być bardzo akrobatyczne i trudne do zrozumienia. Nikt nie mówi, że musi być łatwo i prosto z foremki.

Warto poprzyglądać się tej swojej konstelacji rodzinnej, temu, co ją ukształtowało. Zobaczyć, czy jako dorośli nie wchodzimy w pewne schematy odgrywając swoją sytuację z rodzeństwem.

Jak to może wyglądać?

Najmłodsze dziecko może mieć wiecznie poczucie bycia najmłodszym i najmniej kompetentnym na świecie. No bo przecież wszyscy byli od niego starsi i mądrzejsi! Może być mu trudno przejąć ster, wziąć odpowiedzialność, może nie umieć sięgnąć po awans. Albo czuć się przegrane w rywalizacji w przedbiegach. Jego bloki startowe mogą stać na końcu, a jego twórczość wisieć gdzieś w komórce na miotły, gdzie nikt jej nie zobaczy.

Najstarsze może mieć problem z jakimkolwiek szefem, a już na pewno z tym, który jest od niego młodszy. Środkowe może być wiecznym walczakiem i czuć, że musi mieć więcej łokci do rozpychania się, krzyczeć głośniej, wiecznie udowadniać.

To, którym dzieckiem jesteśmy może wpływać na to jakimi jesteśmy rodzicami, pracownikami, jakie mamy ambicje i jakimi strategiami się posługujemy w kontaktach z innymi ludźmi. Mogą z tego wynikać również pewne konflikty, które do dziś mamy nierozwiązane z bratem czy siostrą. Może nas wkurzać, że mimo że mamy lat 40, to rodzina i tak nas traktuje jak małego Jasia. I nie pomógł doktorat z fizyki i tak będzie nam mówić jak mamy się zachowywać. Możemy się do rodzeństwa upodabniać, traktując je jak autorytet, albo powziąć postanowienie, że będziemy dokładnie inni. 

I po co się temu przyglądać?

Żeby lepiej się zrozumieć, żeby być może zauważyć schematy, żeby spojrzeć na siebie życzliwiej, a przede wszystkim żeby móc bardziej świadomie kształtować siebie, albo z pewnymi rzeczami się pogodzić. Albo – tylko po to by zaspokoić swoją ciekawość. 

*

P.S. Jeśli interesuje Cię ten temat to mogę polecić Ci do poczytania książkę “Najstarsze, średnie, najmłodsze” Richardsonów. Natknęłam się na nią ostatnio w bibliotece. Trzeba tylko podejść do niej raczej jako do inspiracji do przemyśleń, bo trąci efektem horoskopowym 🙂 Zapraszam Cię również do posłuchania jeszcze paru słów w tym temacie w moim podcaście: Pierwsze, średnie czy ostatnie?

P.S. 2 A jeśli macie chęć podzielić się swoimi śmiesznymi (z dzisiejszej perspektywy) historyjkami z dzieciństwa to komentarze do Waszej dyspozycji! A, no i jeszcze – na wszelkie wypadek – wiem, że rodzeństwo to też wielki skarb. W końcu mam rodzeństwo! No i że są jeszcze jedynacy i bliźniacy, którzy mają jeszcze inaczej. Ale to już temat na osobną historię… 😉

Trackbacks & Pings

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *