Historie zapisane w rodzinie. Skrypty międzypokoleniowe

Fot. Muisje / Pixabay.com

O tym, dlaczego trzeba mieć faceta i pełną lodówkę, dlaczego jedni nie mogą się złościć a inni płakać, o przywiązywaniu kota przed modlitwą i dlaczego gałązka nie może odciąć się od drzewa z którego wyrosła, nawet jeśli stoi w wazonie.

Wyobraźcie sobie gałązkę, umajoną zielonymi liśćmi. Czy to, że jest skąpana w słońcu albo kryje się w cieniu, czy ma przestrzeń żeby się rozrastać czy walczy o nią z innymi zależy tylko od niej? W przypadku drzewa to łatwe. Widzisz przecież, że cienka gałązka wyrasta z grubszej, a ta z kolejnej aż do potężnego konaru i pnia drzewa. I to gdzie ona jest, jak rośnie, zależy od całego tego systemu. Podobno nawet na jednym drzewie się nie kończy, bo i one tworzą większe systemy i np. dokarmiają swoją “starszyznę”.

Drzewo genealogiczne

My też jesteśmy takimi gałązkami, które wyrosły z konarów, pni i jakichś korzeni. To, jak kształtowały się losy naszych przodków, ma wpływ na to, jacy jesteśmy i to nie tylko pod względem genetycznym. Poza kolorem oczu, kształtem nosa i podatnością na cukrzycę czy inne choroby, dostaliśmy od rodziny również bagaż doświadczeń całego systemu, oraz werbalne i niewerbalne przekazy. Nieświadomą wiedzę, wzorce, zakazy i przyzwolenia. Sposoby wyrażania emocji i radzenia sobie w trudnych sytuacjach oraz budowania relacji. Poznajemy je przez modelowanie społeczne, obserwacje i utrwalone w historii rodzinnej komunikaty.

Nie ma w tym żadnego hokus pokus. Weźmy taki uproszczony przykład – jeśli macie w swoim towarzystwie kogoś, kto boi się psów, to możecie zaobserwować jak się przy nich spina. Jeśli ma dzieci, to najczęściej przekazuje im ten lęk. Dziecko mogło nigdy nie mieć złego doświadczenia związanego z psami, ale z dużym prawdopodobieństwem będzie się przy sierściuchach czuło nieswojo. Albo po prostu przyjmie, że są groźne i też będzie się ich bało. Przekazy międzypokoleniowe dotyczą również znacznie bardziej skomplikowanych i zagmatwanych spraw.

Dawny sens

Dawno temu czytałam historyjkę o aśramowym kocie. Aśrama to taka pustelnia, rodzaj świątyni indyjskiej czy też szkoły religijnej. Historyjka opowiada o pewnym kocie, który – jak to koty mają w zwyczaju – robił się bardzo aktywny właśnie wtedy, gdy potrzebna była cisza i spokój do medytacji czy nauk. Dlatego guru przywiązywał kota na czas takich wydarzeń. Wiele dziesięcioleci czy też wieków później zwyczaj ten miał się jak najlepiej. Wciąż dbano o to by w świątyni był kot i nie rozpoczynano modlitw, medytacji czy nauk, nie przywiązawszy go wcześniej.

Wydarzenie, które dawno temu miało jakiś powód i sens, było powtarzane nieustannie i stało się w końcu rytuałem, sztuką dla sztuki. Bo taka jest przecież tradycja. I nikt już nie wnika po co ten kot i nie pamięta, że wcale nie był potrzebny do spełnienia rytuału, tylko się do świątyni przybłąkał.

Ze skryptami międzypokoleniowymi, czyli tą wiedzą, która funkcjonuje w rodzinie, jest podobnie. Dzisiejsze zachowania, nawyki mogą już nikomu nie służyć, mogą być wręcz dziwaczne dla postronnego obserwatora albo szkodliwe. Lecz zostały wytworzone nawet kilka pokoleń wstecz jako przystosowanie do pewnych okoliczności albo były reakcją na jakieś dramatyczne zdarzenie.

Fot. Prawny

Przekaz, jaki przewija się przez kolejne pokolenia nierzadko ma je chronić przed podobnymi doświadczeniami. W przeszłości nieufnych rodzin może być jakiś wilk w owczej skórze, który zjadł babcię. Są takie rodziny, które zawsze muszą mieć pełną lodówkę, bo dawniej ktoś cierpiał głód. Takie, w których kobiety nie mogą nigdzie wybierać się same, bo podzielą los babci Janki, którą zgwałcono w lesie.

W zgodzie z przekazem

I to nie jest tak, że te rodziny sadzają dziatki na piecu i opowiadają im historie z czasów zawieruchy wojennej. Zdarzenia takie były przecież często zamiatane pod dywan, kto by chciał o nich mówić głośno? Babka Janka cierpiała po cichu i zadbała by każda z jej córek miała obrońcę, twardego, budzącego strach męża.

A być może czyjaś prababka Gienia dała swoim córkom i wnuczkom całkiem inny przekaz. Żeby zawsze brały sobie takich spokojnych, cherlawych, co to nie dadzą rady na nie ręki podnieść i przed którymi zdołają same się obronić. Bo jej doświadczenia z twardym i budzącym strach mężem były inne. A potem Lidia, wnuczka Janki rozpacza, że nie potrafi być niezależna od mężczyzn, że nie umie żyć sama, bez “obrońcy”. I nie wie dlaczego tak bardzo go potrzebuje. Dlaczego po prostu musi mieć przy sobie takiego faceta, z którym się potem męczy. Chciałaby zawojować świat, a kryje się za jego plecami.

A Krystyna, wnuczka Gieni, marzyłaby żeby mieć partnera. Takiego z krwi i kości, a nie kolejnego chłopczyka, który będzie się chował pod jej spódnicą. Bo czasy się zmieniły, a one wciąż wchodzą w relacje zgodne z przekazem

Kontekst

Skrypty międzypokoleniowe są naszym kontekstem i działają na nas niezależnie od tego, czy znaliśmy swoich przodków czy nie. Bo ktoś ich jednak znał. Mamę wychowała babka, a babkę prababka. Babka i prababka miały siostry i braci, przyjaciół, których los przeżywali. Którzy byli im bliscy, o których się troszczyli albo których nienawidzili i się ich bali.

I nawet osoby, które decydują się całkowicie zerwać kontakt z rodziną, to z niej właśnie wyrosły i w niej nauczyły się sposobów reagowania, wyrażania emocji i wielu innych rzeczy. Rodzina, w której się wychowali, jest kontekstem. I nawet ta odcięta gałązka jest w dużej mierze taka, a nie inna (pokręcona, cienka albo gruba, uginająca się od liści czy kwiatów), bo wyrosła z tego właśnie drzewa. W takich warunkach, jakich to drzewo doświadczyło. 

Opowieści babci Janki

Skrypty międzypokoleniowe przejawiają się w opowieściach o rodzinie, typowych powiedzonkach, etykietach, hasłach.

“W naszej rodzinie to dzieci najważniejsze”

“Po stronie ojca to wszyscy sercowcy – po 40. albo zawał albo choroba wieńcowa”

“Urodzisz dziecko to dopiero poznasz życie”

“U nas to wszyscy światowi, uczeni”

“Pamiętaj – umiesz liczyć, licz na siebie”

“Na facetów to trzeba uważać”

My to całkiem bezproblemowi jesteśmy, u nas się nikt nie kłóci”

Przekazy te mówią nam kim być i jak żyć, żeby być OK albo żeby sobie poradzić w świecie. “Pokorne cielę dwie matki ssie”, “Bądź zawsze rozsądny, nie daj się porwać emocjom”, “Nie daj sobie w kaszę dmuchać”. Są w nich przestrogi, nakazy, zakazy. Ale i przyzwolenia, zachęty, wsparcie w dążeniach, to, co daje nam siłę, odwagę, poczucie, że możemy iść w świat i się w nim odnaleźć. Niektórzy dostali tych pozytywnych przekazów więcej, inni jak na lekarstwo. Bo zupełnie inne były doświadczenia ich rodzin.

 

Fot. RitaE / Pixabay.com

Co wolno, a czego nie?

Przekazy dotyczą również zakazów i przyzwoleń na przeżywanie różnych emocji. Są rodziny, w których jest miejsce na wszystkie emocje, ale są i takie, w których można się smucić, ale nie można wyrażać złości, albo przeciwnie – gniew tak, smutek nie.

“Nie płacz, wytrzyj szybciutko oczy żeby nikt cię takim nie widział. Niech nie wiedzą, że cię to poruszyło”

“Ale beksa!”

“My się tu ze sobą nie chrzanimy. Trzeba mieć twardą dupę”

“Nie będę tolerować twojej złości! Idź sobie ode mnie”

“A ty co się tak cieszysz? Tu nie ma się z czego śmiać jak głupi do sera”

“Nie wygłupiaj się, siedź prosto”.

Są i rodziny, które jakby zostały z emocji wykastrowane. Poprawne, rzeczowe, poukładane. Ale nie ma w nich tańca, radości, spontaniczności, ekscytacji ani niezadowolenia czy kłótni. Mówienie o uczuciach i emocjach jest unieważniane.

“Masz dobrą pracę, masz męża, dzieci, to co masz za problem?”

Emocje, z którymi rodzina sobie nie radzi są odrzucane, ośmieszane, negowane, blokowane na różne sposoby. W niektórych przypadkach mogą być tylko wyrażane na poziomie fizycznym, poprzez napięcie – ból głowy, pleców. I to, żeby nie wyrażać danej emocji również mogło mieć jakiś głębszy sens. Mogły prowokować odrzucenie, ściągać zgubę, powodować czyjąś zawiść, zazdrość, zagrażać życiu.

Pod wiatr

Przekazy te oddziałują na nas niezależnie czy tego chcemy, czy nie. A paradoksalnie – im bardziej nie chcemy, tym mocniej możemy się w nie wikłać. Bo jeśli straszliwie nie chcesz być jak Twój tata, to tracisz elastyczność i zadajesz sobie dużo trudu żeby zachowywać się wręcz przeciwnie. To nie jest uwolnienie od wzorca, schematu. To jest bardzo silna na nim koncentracja. I trudno to nazwać własną drogą. 

Mam znajomą, która tkwi w nieszczęśliwym związku i za nic w świecie nie potrafi z niego wyjść. Nazwijmy ją Elżbieta. Nie rozumie tego, bo przecież pod tak wieloma względami jest lwicą! Bardzo zaradna i asertywna w pracy, potrafi świetnie negocjować i dużo zarabia. Spokojnie mogłaby sobie poradzić bez męża, tym bardziej, że nie czuje wcale, że go kocha. Jednak głęboko w plecaku, który dostała od swojej rodziny jest przekaz, że trzeba być razem. I trzeba się poświęcać dla dobra dzieci. Jest jakieś “dobro wyższe”.

Kobiety w jej rodzinie trwały w związkach mimo przeciwności. Skąd wzięło się to przekonanie? Nie wiadomo. Jest jednak bardzo silne. Wygląda na to, że tak silne, że gdy najmłodsza córka osiągnęła pełnoletność i niedługo wyjedzie na studia (przez co już nie będzie trzeba w związku trwać dla niej), pogorszył się stan zdrowia Elżbiety. I to do tego stopnia, że nie ma teraz mowy o rozstaniu. Może to zbieg okoliczności, przypadek, może coś jeszcze innego. Takich rzeczy nie da się zmierzyć linijką ani termometrem. Przekazy i dawne historie rodzinne mogą być wytłumaczeniem sytuacji, której trzymamy się kurczowo z całkiem niejasnego powodu.

Fot. Muisje / Pixabay.com

Niewidzialne więzy

Często problemy, z którymi się borykamy występowały już wcześniej, w poprzednich pokoleniach. Gdyby rozrysować drzewo genealogiczne, oznaczyć na nich choroby, uzależnienia, tendencje do pewnych emocji, bliskość relacji lub ich konfliktowość oraz ważne wydarzenia w życiu rodziny, można by zobaczyć pewne prawidłowości, które mogą pomóc zrozumieć dzisiejszą sytuację.  

Poprzyglądanie się historii swojej rodziny pozwala dostrzec szerszy kontekst. Świadomość tych niewidzialnych więzów daje też możliwość spojrzenia w inny sposób na drugiego człowieka. To tak, jakby widzieć kogoś zataczającego się na ulicy. Może być pijany, a może nim targać wiatr. Jego kontekst jest tym wiatrem.

Skrypty międzypokoleniowe nie muszą determinować naszego życia. Największą moc mają wtedy, gdy idziemy za nimi bezwiednie, na autopilocie. Odkrycie ich daje możliwość zawahania się, zatrzymania i zmiany reakcji. Choć nikt nie mówi, że taka zmiana będzie lekka jak spacerek po parku w słoneczny dzień. Nie jest łatwe wyjście z tej swoistej lojalności albo chęci robienia dokładnie odwrotnie, przerwanie odgrywania tej przydzielonej roli.

Postępowanie niezgodnie ze schematem może budzić poczucie winy, lęk, opór, wrażenie zagubienia albo braku sensu. Można się złościć na ten “bagaż”, “prezent” od minionych pokoleń, choć warto pamiętać o aśramowym kocie i jakimś dawnym sensie, który za tym przeterminowanym przekazem stoi. 

Zostawię Was dziś z takimi pytaniami: 

Gdybyście w jednym zdaniu mieli coś powiedzieć o swojej rodzinie, to co by to było? Jak zatytułowalibyście książkę o niej? O czym byłaby to historia? Jakie wydarzenia i emocje wyszłyby na pierwszy plan? I jaki ma to związek z Wami?

3 komentarze to “Historie zapisane w rodzinie. Skrypty międzypokoleniowe

  • Moją rodzinę w skrócie nazwałbym po prostu nieszczęśliwą.
    Takim bardzo ważnym nieszczęściem było uwięzienie mojego pradziadka przez komunistów.
    Moja babcia w wieku 12 lat musiała sama zaopiekować się licznym rodzeństwem w domu bez prądu czy bieżącej wody.
    Od swoich córek wymagała podobnej zaradności, ciągle też powtarzała mądrości typu „Życie się nie pyta czego chcesz. Życie na ciebie sra i idzie dalej” co może z zewnątrz wydaje się śmieszne.
    Ze względu na przedwczesne dorośnięcie babcia była babochłopem pozbawionym niemal zupełnie uczuć. Oczywiście była też ostatecznie milionerką, bardzo nieszczęśliwą.
    Te rzeczy dla mnie są już wyraźnie widoczne, ale jej córki, a więc moja mama i ciocia, zdaje się że zupełnie tego nie zauważają. Dla nich to zupełnie normalne.

Trackbacks & Pings

  • Jesteś bardziej przystosowany niż myślisz – mojekoniki :

    […] Przekaz międzypokoleniowy, o którym pisałam jakiś czas temu, jest w dużej mierze właśnie próbą uczenia młodych jak ogarniać świat żeby sobie w nim poukładać. Starsze pokolenia robią to na bazie doświadczeń własnych ale i wielu poprzednich. Na wiele z tych rzeczy patrzymy dziś jako na ograniczenie, nie tylko na ględzenie “starych” albo olabogowanie babć nad naszą młodzieńczą niefrasobliwością. Myślę o tych naszych zachowaniach, z powodu których się frustrujemy i wydaje nam się, że są one złe i nieadaptacyjne.  […]

    3 lata ago
  • Nigdy nie idź sama. Rozmowa o skryptach międzypokoleniowych » mojekoniki :

    […] Przeczytałam Twój tekst o skryptach międzypokoleniowych i miałam wrażenie jakby nagle różne elementy układanki wskoczyły na swoje miejsca. Nigdy tak […]

    3 lata ago

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *