Porównania społeczne i wstyd, że nie jest się He-manem

O taśmach żenady, psie Yorku, pomiarach i przykrych odkryciach, że nie jesteśmy He-Manami.

Moja przyjaciółka nagrywa podcast. Idzie jej to znakomicie, bo ma w tym niezwykłą lekkość i do tego bozia obdarowała ją płynnością mówienia bez tych wszystkich yyyy, eeeee, mmmm. Nie mam pojęcia, gdzie ja akurat byłam, jak bozia rozdawała ten skill. Stałam pewnie w kolejce po jakieś kompleksy.

Mój głos nie jest jednym z tych kompleksów, choć nie lubię słuchać go nagranego na taśmę. Albo jakikolwiek inny nośnik, bo kto dziś nagrywa cokolwiek na taśmę? Taśmy to już trafiły jako eksponaty do muzeów i do testów na “starość” trzydziestoparo- i czterdziestolatków, którzy wrzucają na Facebooka memy z kasetą magnetofonową i ołówkiem i mówią: “Daj lajka, jeśli rozumiesz”. No więc ja rozumiem. Już jako dziecko wkładałam papierowe kulki do tych rowków, które stanowiły zabezpieczenie żeby nie nagrać sobie czegoś przez przypadek na kasetę Roxette albo Majkela Dżeksona i wciskałam rec. Sama i po cichutku, bo nagrywała również moja ówczesna przyjaciółka Martynka. Jej wychodziło do tak znakomicie jak Asi. Miała polot. A ja miałam poczucie zażenowania. Nie mogłam uwierzyć, że mój głos tak brzmi! Przecież te kasety to musiały jakoś strasznie zniekształcać! No ale dziś kaset już nie ma, a ajfony nagrywają ten głos niestety bardzo podobnie. 

Być jak York

Myślę sobie, że z tym moim głosem to mam syndrom Yorka. Nie Majkela Yorka ani Nowego Yorka, ale psa Yorka. Bo wiecie jak on wygląda, prawda? To ten malutki z kokardką. Nie dorasta większości psów do kostek, ale jemu wydaje się, że jest He-Manem (o matko bosko, po raz kolejny dowód mojego niemilenialsowego umiejscowienia w czasie, chyba zrobię jakiś mem na Facebooka o porównaniach do He-Mana, Smerfów i Tsubasy). No więc zdaje mu się, że jest umięśnionym, archaicznym supermenem. A jest wciąż tym małym pieskiem z kokardką i pyszczkiem, który musi dzielić muchę na części żeby ją pogryźć. 

No i mnie, jak słucham swojego głosu od wewnątrz, zdaje się, że pod tym względem jestem He-Manem. Zwłaszcza, że ludzie mi co i raz ten mój głos komplementują, że dobrze się go słucha, że taki miły, że dobrze się przy nim relaksuje. I ja bym w to bardzo wierzyła, gdyby nie ten weryfikator w postaci nagrania żenady. York takiego weryfikatora nie ma. Może powinno mu coś zaświtać, że jego oczy znajdują się na wysokości nadgarstka większości innych psów, ale pewnie myśli, że on ma po prostu bardzo nisko oczy. No więc York jest pewny siebie i bardzo groźny. On tu wszystkim pokaże, kto tu rządzi. 

Lustra i współczynniki

Co by było, gdyby tego weryfikatora w postaci nagrania nie było? Miałabym tylko tę wewnętrzną perspektywę i to wrażenie, że mój głos jest taki fajny. Może nawet nagrywałabym podcasty! I przemyśliwając sobie ten temat pomyślałam o innych tego typu weryfikatorach. Że gdyby ich nie było, to pod różnymi innymi względami też bylibyśmy takimi He-Manami w swoich oczach. Czy to dobrze czy źle?

Niektórzy ludzie mają to poczucie tak, czy siak. Żadne lustro, czy filtr innego człowieka, który mówi: “Ej stary, zachowujesz się jak straszny buc”, im nie pomaga. Ale części ludzi niewątpliwie pomogłoby, gdyby tych weryfikatorów nie miały. Bo dziś już można mieć kompleks swojego głosu, swojego zmierzonego IQ, obwodu czaszki, nieidealnego waist–hip ratio czy czegokolwiek innego.

Oczywiście nawet gdyby zniknęły z powierzchni Ziemi wszystkie lustra, to i tak mamy wokół siebie różne serdeczne i mniej serdeczne osoby, które dźgają nas w boczki wstydu. Niektóre córeczki mają mamy, które przypominają im żeby tyle nie jadły, bo będą grube, a właściwie to już się zaokrąglają. Albo braciszków, który wołają na nie “Gruba”. Ale od kiedy nauczyliśmy się mówić, a w szczególności sobie dosrywać, to już pewnie się nie zmieni i jest to właściwie całkiem osobny temat. Ale nam tych weryfikatorów przybywa np. wraz z określaniem różnych norm ujętych w liczby, reklamami, wizerunkami ideałów, marzeniami tego sezonu.

Małpka w d*pie ma swój ogon

Chyba tylko zwierzęta mają ten komfort braku weryfikacji swojego image’u. Ok, nie wiemy do końca jak one mają, bo nie możemy z nimi po naszemu pogadać. Też mają swoje różności, muszą się wykazać siłą, muszą mieć najczerwieńszą dupkę albo najładniejszy ogonek czy też najdłuższe piórko w czubie. One muszą się wykazywać byciem He-Manem, a nie tylko wyglądaniem jak on. Ale jeśli taki gosteczek lew na przykład, albo gosteczek małpka, który wewnętrznie czuje się supermenem i jest dzięki temu pewny siebie, nie ma jak się w taki sposób jak my zweryfikować. I być może traciłby tę pewność siebie jakby np. zdał sobie sprawę z tego, jaki ma krzywy ogon, albo głupkowatą plamkę na czole, czy że nie jest szczególnie urodziwym zwierzątkiem. I by tak wysoko tego ogona nie zadzierał i nie walczył tak dzielnie.

My tych weryfikatorów mamy bardzo dużo. Mamy lustra, sposoby pomiarów, które pokazują nam coś czarno na białym robiąc nam fajnie albo nie fajnie. Mamy nagrywanie – zarówno głosu, jak i wyglądu, fotki. I fajna laska, która ma w sobie mnóstwo wdzięku może poczuć się nieatrakcyjna, bo widzi na nagraniu, że trochę głupio wygląda jak tańczy, albo gdzieś jej tu coś wystaje. 

Bądź Yorkiem

Weryfikatory jednak są i robią również dobre rzeczy. Pokazują czarno na białym, że jednak wszystko z Tobą ok. Albo nawet, że jesteś fajniejszy niż myślałeś. Ale gdy czujemy się nimi trochę zdołowani, to chyba warto przypomnieć sobie, że inni i tak nie słyszą naszego wewnętrznego głosu, oglądają nas na co dzień nie w tych najkorzystniejszych pozycjach, z których zna nas Instagram. I jeśli nas komplementują i lubią nasz głos, to jest good enough. Nie mówiąc już o tym, że tylko dla siebie jesteśmy pępkiem świata. Inni patrzą na nas z większą olewką. A dodatkowo, co bardzo krzepiące – tych, co jadą z nami na tym samym wózku są miliony. I często nawet byś się nie domyślił co ich uwiera.

No i co – mielibyśmy nie tańczyć, bo uwierają nas buty? Nie nagrywać, bo mamy śmieszny głos?

A może lepiej nagrać, spalić buraka i po krzyku. Bez chowania się pod kołderkę wstydu. I mimo, że widzimy, słyszymy i czujemy się głupio, wiemy, że daleko nam do ideału, to lepiej przymknąć na to oko i być bardziej Yorkiem?

Fot. Pezibear/Pixabay

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *