Dlaczego superbohaterowie zyskali ludzką twarz?

Bond się zakochuje, wypada bardzo kiepsko na teście sprawnościowym i wspomina dzieciństwo. Gwiazda Wrestlingu pracuje w supermarkecie, a Wolverine nosi na rękach starusieńkiego, niedołężnego Profesora X i szpony z adamantium nie chcą już się zgrabnie wysuwać.

W dawnych, czarno-białych filmach, niezależnie od wieku, mężczyźni byli pokazywani jako dostojni, eleganccy panowie, starzejący się z dumą. Role głównych amantów grali zwykle jegomościowie po czterdziestce, towarzyszyły im obłoki papierosowego dymu, garnitury, czy fraki. Byli nieskazitelni. Bondowie też zwykle się nie pocili, nie brudzili garniturów i nie przejawiali emocji. Nie pozwalali sobie nawet na coś takiego jak lekki wkurw. Zawsze mieli w zanadrzu tekścior, który wypowiadali w pełnym opanowaniu unosząc jedną brew.

Byli też panowie w westernach, tłukący swoimi wielkimi jajami o kolana. Tym się nawet zdarzało rozmawiać przy ognisku o honorze i życiu. Jednak i oni raczej nie okazywali słabości. Cierpieli po cichu i załatwiali sprawy w samo południe. Po męsku, bez rozczulania się nad sobą.

Rzadko pokazywało się mężczyzn borykających się z problemami emocjonalnymi i starzeniem się. Tych leciwych zwykle już po prostu poznawaliśmy jako starszych i doświadczonych, otoczonych chwałą. Ale żeby podstarzali gangsterzy przy ognisku na pustyni rozmawiali o tym, że muszą iść do dr Queen, bo wlazł im w krzyż jakiś ból, albo że im już nie staje i wstyd przed dziewczynkami, czy też, że mają problem z celowaniem, bo łapy się trzęsą? Albo że cholera strasznie przeżywają, że im ten koń padł, co ich nosił na wszystkich napadach na dyliżanse. Bo to taka dobra chabetka była! Jeść dużo nie jadła, niosła aż miło i do domu sama zawiozła, jak się w saloonie z chłopakami zasiedziało na degustacji.

Pewnie, że zdarzały się filmy specjalne, o problemach. I tam te ludzkie słabości były eksponowane i maglowane. Filmy wyciskały łzy i pozwalały zadumać się nad wrażliwością mężczyzn, albo ich dwojaką naturą – trochę czułego, trochę barbarzyńcy. Ale przyszły czasy, w których tę ludzką twarz pokazuje się u superbohaterów, ikon męstwa – Terminatorów, X-menów, Bondów.

50 twarzy Bonda

Ostatnie Bondy, te, w których w rolę agenta oo7 wciela się Daniel Craig są bardzo ludzkie. James się poci, brudzi, drze garnitur, męczy się i zasapuje. Daje się manipulować, zakochuje się i cierpi. Próbuje się wymiksować z roboty, zniknąć i wieść spokojne życie. Obrywa kulkę i nie jest tak, że wydłubuje ją palcem, kaszlnie dwa razy krwią, otrzepuje się i leci sklepać komuś mazak. Wraca w formie jak pół dupy zza krzaka. Rozbity emocjonalnie. Jest w nim miejsce na sentymenty, wrażliwość, słabości. Na wszystko. Pełen zestaw.

Bond wypada słabo na teście

James wypada słabo na teście sprawnościowym. Fot. Youtube

Jednak Bond i tak mało sobie pozwala by zajrzeć w jego życie od kuchni. Bardzo mocnym obrazem jest „Zapaśnik”, Darrena Aronofskiego, w którym podglądamy starzejącego się, Wrestlera. Lata świetności dawno minęły, kariera i niezbyt subtelne, stereotypowo „męskie” obchodzenia się ze sobą doprowadziły go do upadku na zdrowiu. Po zawale, bez perspektyw i planu B, teraz próbuje się jakoś utrzymać na powierzchni. Mieszka w przyczepie, pracuje w supermarkecie, próbuje się dogadać z córką. Nie stać go już na farbowanie włosów u fryzjera, więc oglądamy jak nieporadnie próbuje sobie te włosy farbować sam. Albo jak mimo bardzo kiepskiego stanu zdrowia stara się jeszcze walczyć na ringu. To trochę żenujące, lecz bardzo poruszające. Takich rzeczy się zwykle nie pokazuje, a ten film właśnie po to został stworzony. By pokazać kontrast między byciem twardzielem w szczycie formy, chwale, na piedestale, a tym, co dzieje się później, gdy gwiazda nie świeci już szczególnym blaskiem i zaczyna przypominać ślepawego ratlerka bez zębów, który nie trzyma moczu.

Ropiejące szpony

Niedawno w kinach pojawił się film, który podobne problemy obnaża w świecie superbohaterów. Najnowszy obraz z serii X-Menów, „Logan” jest opowieścią o starzejących się mutantach, obdarzonych niegdyś potężnymi supermocami. Widzimy, co z tych mocy zostało i co się może dziać w połączeniu z niedołężnieniem czy chorobą Alzheimera. Główny bohater, Wolverine urodził się z mocą szybkiej regeneracji uszkodzonych tkanek ciała i kostnymi szponami, wysuwającymi się z dłoni. Później jego szkielet i pazurzyska zostały zespolone z adamantium, fikcyjnym, prawie niezniszczalnym stopem metalu. W filmach serii oglądamy jak Wolverine gania po świecie trzaskając po mordach różnych złoczyńców, walcząc z innymi mutantami. Jest twardy, niezniszczalny (choć jest bardzo romantyczną i intrygującą postacią od strony psychologicznej).

hugh-jackman-as-wolverine-logan-790x572_pqcz

Wolverine w szczycie sprawności. Fot. Materiały prasowe

W ostatnim filmie odwiedzamy go po latach, gdy budzi się zachlany gdzieś w Texasie, jak banda opryszków próbuje rąbnąć mu koła od limuzyny, narzędzia jego pracy. Logan wozi panienki, które świętują wieczór panieński, pijanych gostków, którzy śpiewają przez otwarty szyberdach. Zarobioną kasę wydaje na lekarstwa dla swojego przybranego ojca, Charlesa Xaviera, również niegdyś potężnego superbohatera, obdarzonego wybitnymi zdolnościami telepatycznymi. Charles – Profesor X, prowadził szkołę dla nastoletnich mutantów, gdzie pomagał im okiełznać talenty. Teraz stary i zniedołężniały z trudnością panuje nad głową. Z postępującą demencją zdolności jego mózgu potrafią wymknąć się spod kontroli i zasiać potężną rozpierduchę.

X-meni

Wolverine i Profesor-X. Albo po prostu Logan i Charles. Fot. Materiały prasowe

Wolverine dba o staruszka, nosi go na rękach, robi mu zastrzyki. Troszczy się, tak po prostu. Sam też już nie regeneruje się najlepiej. Wspomina w pewnym momencie, o tym, że adamantium, zatruwa go od środka. Charcha krwią, ostrza zacinają się i nie chcą się wysuwać do końca, ręce ropieją. A w dodatku ma już poważne kłopoty ze wzrokiem i nie potrafi odczytać etykiet leków. Zaczyna nosić okulary. Nadal potrafi spuścić solidny łomot, ale sapie, dyszy i kończy mordobicie poważnie pokiereszowany. Los obchodzi się z nim podobnie jak z Zapaśnikiem. Patrzysz i widzisz człowieka w schyłkowej fazie życia. Bez celu i sensu. To smutny obraz, prawdziwy i wzruszający.

Wolverine i córcia

Wreszcie – tatko i córcia. Fot. Materiały prasowe

Film ma bardzo wysoką ocenę na Filmwebie i naprawdę jest wart obejrzenia. Nawet mimo lekko kiczowatego motywu pojawienia się genetycznej córeczki Wolverina, który buduje akcję i wiedzie podstarzałego rosomaka na ostatnią misję.

Chłopaki ze wstydliwymi problemami

Tego samego dnia do kin wszedł Trainspotting 2. Dokładnie 20 lat temu wielu z nas jarało się opowieścią o o wesołych ćpunkach siejących bardachę. Paniczne poszukiwanie czopków z narkotykiem w muszli klozetowej zmieniało się w ich wizjach w nurkowanie w oceanie. Byli cwaniaczkami, zawsze gotowymi na jakiś szwindel, zadymę. No idole, po prostu!

trainspotting-2-cast-filming1

Cwaniaczki wiecznie coś kombinują. Fot. Materiały prasowe

A gdy odwiedzamy ich teraz są facetami w okolicach czterdziestki, zatrzymanymi trochę w czasie, nie radzący sobie z dorosłymi problemami i wypadają nieszczególnie klawo. Begbiemu – supertwardzielowi i zawadiace – nie staje. Mark ma zawał i właśnie się rozwodzi. Spud ćpa nadal i nie potrafi się sprawdzić ani jako ojciec, ani zagrzać miejsca w sensownej pracy, próbuje odebrać sobie życie. Sick Boy prowadzi nędzny bar po ciotce i marzy o własnym biznesie burdelowym. Popada w tarapaty próbując szantażować szychy, nagraniami, na których zabawiają się z rumuńską prostytutką, z którą Sick Boy jest w zmowie.

trainspotting-2-trailer-watch-6eb8b399-7b88-46ca-aad7-27de52550c65

Panowie po 20 latach. Fot. Materiały prasowe

Obraz pokazuje, że nieszczególnie wyszli na ludzi, ale też i nieszczególnie udają, że ich to nie rusza. Biorą to swoje pokiereszowane życie na klatę. Wybaczają sobie dawne świństwa, ale robią sobie kolejne. Oszukują się, próbują lać się po mordach. Obywa się bez kiczowatego happy endu. Jest po prostu życie, męska przyjaźń z akceptacją faktu, że od czasu do czasu jeden drugiemu nasra do ogródka. Tak, jak kiedyś.

***

Jest coś szczególnego w tym pokazywaniu niedoskonałości i kruchości postaci o niezniszczalnych albo superklawych wizerunkach. Człowiek z żelaza nadgryziony rdzą. Jak stary, wysłużony mercedes, który kiedyś służył do prezentowania statusu społecznego właściciela i agresywnego pożerania kilometrów na autostradach. Dziś, z urwanym „celownikiem”, zdartym lakierem na zderzaku i śladami szpachli na drzwiach, służący Panu Januszowi do wożenia na bazarek skarpetek z luźnym ściągaczem. A jutro, bez zderzaka i klamek, moknący bez kół na złomowisku.

Zmiany!

Skąd się wziął ten ludzki wizerunek superbohaterów? Dlaczego chcemy ich takimi oglądać? Dlaczego zaglądamy do ich życia po napisach końcowych? Dlaczego drążymy co się stało u Lucky Luke’a po tym jak odjechał ku zachodzącemu słońcu? Czy oby nie okłada twarzy kremem na oparzenia słoneczne czy nie obtarł sobie zadka od siodła? Czy Superman nie przeziębił sobie korzonków od tego latania jak wściekły w przestworzach?

K. twierdzi, że dlatego, że się starzejemy. I jako społeczeństwo, i my, trzydziestolatkowie (plus minus), którzy wyrośli na takich postaciach jak Wolverine albo z fascynacją oglądali ćpuńskie wizje Marka. Starzejemy się, zmieniamy i ciekawi nas jak się zmienili ci nasi bohaterowie z młodych lat. Co u nich. I że dorastając staliśmy się gotowi na wielowymiarowych bohaterów.

Ale ja myślę, że chodzi o co innego. Bo starzeliśmy się zawsze. To znaczy – nasi ojcowie, dziadkowie, ich dziadkowie i ojcowie. Ale teraz jest inaczej, bo…

Zmienia się rola mężczyzny

Bardzo dużo i ciekawie piszą o tym zjawisku reporter Dużego Formatu Tomasz Kwaśniewski i psycholog Jacek Masłowski w książce o znamiennym tytule: „Czasem czuły, czasem barbarzyńca”.  Zacytuję Wam co nieco.

Przez dziesiątki tysięcy lat rola kobiety, rola mężczyzny (…) była dość określona. Mężczyzna to był ktoś, kogo można było opisać poprzez zestaw cech związanych z szeroko pojętą wojowniczością. A zatem pytanie, które przez dziesiątki tysięcy lat było na tapecie, brzmiało: co ma zrobić mężczyzna, żeby być męski, czyli wojowniczy? I jedną z tych odpowiedzi było właśnie to, że ma być niewrażliwy emocjonalnie. (…) Przez dziesiątki tysięcy lat trening do męskości polegał na tym, żeby oderwać mężczyznę od strachu, smutku, bezsilności, niepewności, tęsknoty.

My, mężczyźni, tacy nie jesteśmy, ale w procesie socjalizacji musieliśmy się takimi stawać, żeby sprostać zadaniom, które wyznaczała nam wspólnota. (…) Stereotypy budują pewien obrys, do którego musisz się dopasować, żeby zostać zarówno przez siebie, jak i społeczeństwo uznany za mężczyznę. Dziś ten obrys wciąż istnieje, ale wielu mężczyzn, w ogóle ludzi, zaczyna się przeciwko niemu buntować. Kłopot w tym, że powszechność stereotypów i brak nowych, jasno zdefiniowanych wzorców powoduje, że wielu mężczyzn czuje się zagubionych.

Skąd się wzięły te zmiany? Z rosnącej roli kobiet. Chociaż jako społeczeństwo nadal poszukujemy jakiegoś złotego środka i wciąż próbujemy sobie dopiero wyklarować czym ma być równouprawnienie. Ale nie pozostawia żadnych wątpliwości, że pociągnęło za sobą potężne zmiany, również w wizerunku współczesnego mężczyzny. On już nie ma (na szczęście!) być tylko tym twardzielem, który utrzymuje rodzinę, nie okazuje słabości, nie przejawia innych emocji niż wkurw.

Jacek Masłowski, który jest również współtwórcą i prezesem fundacji Masculinum i specjalizuje się w problemach współczesnych mężczyzn, tłumaczy:

Żyjemy w czasach o dużej dynamice. Dwieście lat temu od momentu, gdy chłopiec stawał się mężczyzną, do czasu, gdy umierał, w jego życiu zachodziło stosunkowo niewiele zmian. A do tego były dość przewidywalne. Natomiast dzisiaj dynamika zmian jest taka, że chcą się uzbroić w jakąś sztywną ramę, wcześniej czy później okażesz się społecznie niedostosowanym.

Zapytamy o współczesną męskość odpowiada:

Dla mnie ideałem jest ktoś, kto ma kręgosłup, czyli takie wartości jak: niezłomność, zdecydowanie, odwaga, odpowiedzialność. Oraz serce, czyli: wrażliwość, miękkość, ciepło, zrozumienie, współpraca. A sytuacyjnie bym powiedział, że współczesny mężczyzna to ktoś bardziej elastyczny niż ten patriarchalny twardziel.

Choć wielu mężczyzn nadal nie ma kontaktu ze swoimi emocjami i potrzebami, patrzy na siebie przez pryzmat stereotypów, to zmiana męskiego wizerunku jest już bardzo widoczna w filmach czy mediach.

Nie bez powodu furorę robią dziś w internecie zdjęcia brodatych, wytatuowanych twardzieli tulących niemowlę do policzka. Albo umorusanych strażaków wynoszących kotka z pożaru. Albo filmiki, które przedstawiają grupę robotników, rolników, marynarzy przeprowadzających akcję ratunkową słonia, który utknął w wypełnionym błotnistą mazią dole, konia, pod którym zarwał się lód czy psiny, który pływa na krze po morzu.

I myślę, że dlatego właśnie chcemy oglądać tych wolverinów o wielu twarzach. I my, kobiety, bo oni dla nas są bardziej intrygujący, pociągający. I mężczyźni, bo widzą, że to, o tych uczuciach i wrażliwości, to nie tylko takie babskie albo psychologów gadanie. Postacie z ekranu sprawiają, że mogą bez obciachu pozwolić sobie na bycie człowiekiem, z całym zestawem emocji, problemów i potrzeb. Bo jeśli Logan może być i czułym i barbarzyńcą, to przecież oni też, nie?

 

 


Gorąco polecam książkę “Czasem czuły, czasem barbarzyńca”. To ciekawa rozmowa mężczyzn o świecie widzianym ich oczami. Niezbyt wygodna, z trudnymi tematami, bardzo poruszająca do refleksji i przyjrzenia się sobie. Kobietom również, mimo że nie zawsze będzie to dla nich lekka lektura.
A tych zaciekawionych samym tematem superbohaterów i życia codziennego zachęcam też do zerknięcia na prace Andreasa Englunda: Story behind aging superhero.

2 komentarze to “Dlaczego superbohaterowie zyskali ludzką twarz?

  • Jan Dołęgowski
    6 lat ago

    Kiedyś, tak z 40 (lub trochę więcej) lat temu, jako bardzo młody człowiek zwróciłem uwagę dwóm starszym panom, którzy w kolejowym przedziale pili wódkę. Pili sobie, a jeden z nich miał pod opieką 5-6 letnią wnuczkę. Panowie bardzo się oburzyli. Jeden z nich pokazał mi książkę, której był autorem, a w której opisywał swoje pięć lat w obozie koncentracyjnym. Ten drugi był jego kolegą z tamtych czasów. Z cała bezwzględnością młodego człowieka powiedziałem, że znam tę książkę, że dotychczas był dla mnie bohaterem, a teraz jest tylko pijakiem nie radzącym sobie z obowiązkiem opieki nad dzieckiem i łamiącym przepisy. Gdy wysiadałem na swojej stacji było mi trochę wstyd. Za niego i za siebie. Dziś też nie jest mi przyjemnie, gdy wspominam tamten incydent. Oglądanie degrengolady bohatera nie jest rzeczą przyjemną, szczególnie, gdy ten usiłuje osłaniać swoimi medalami zwykłą słabość, z której szydził w czasach świetności

  • Jan Dołęgowski
    6 lat ago

    Oczywiście, zdarzenie opisane w moim poprzednim komentarzu można interpretować inaczej:
    Dwaj ludzie, którzy przeszli piekło obozu koncentracyjnego spotykają się w podróży. Wspominają i w sposób dla nich oczywisty pojawia się butelka alkoholu. Bo przecież kultura, z której się wywodzili wymaga, aby doniosłe wydarzenie uczcić kilkoma kieliszkami. No i wtedy pojawia się młody idiota, który powołując się na przepisy kolejowe i obecność dziecka (wnuczki jednego z ocalałych bohaterów) żąda, aby przestali pić, a gdy oni próbują mu coś wyjaśnić sprowadza konduktora…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *