Czy cała Australia płonie? O fake newsach

Cała Australia płonie, to apokalipsa! Za kilka tygodni może przestać istnieć! Pół miliarda zwierząt spłonęło! Czy te smaczki atakujące mnie z facebookowego walla są prawdziwe? I czy to moja wina? O fake newsach, treściach przemilczanych, zmanipulowanych i zespiralizowanych.

Mój fejsbuk huczy od pożarów w Australii i ostrych słów do szeroko pojętego hjumankajndu, który powinien się opamiętać, bo właśnie przezeń płoną koale i kangury. Słowa te mają wzbudzić poczucie winy. Wielu ludzi chce zakrzyknąć swoje “how dare you?!”. No i chłostają nas zdjęciami płonących albo zwęglonych zwierzątek, grafikami z umierającymi kangurami i misami łamiącymi serca. Działało to na mnie tak przytłaczająco, że poblokowałam znajomych, którzy mnie tym dręczyli.

australia-płonie

Miałam w dodatku mocne poczucie, że jest w tym coś więcej. Że nie ma tu takiego prostego przełożenia, że spieprzyliśmy sprawę z ziemskim klimatem i oto “cała Australia płonie”. Nauczona doświadczeniem poprzednich takich wielkich wydarzeń, postanowiłam poszperać i poszukać tych treści, które nie są takie sexy jak łzy wylewane nad koalami, albo dramatyczne teksty o tym jaki sprowadziliśmy na siebie armageddon. Tych treści, które giną, bo nie są takie sensacyjne.

I trafiłam.

Nagrałam o tym podcast, ale dla tych, którzy wolą poczytać – piszę. Poszerzę ten wpis jeszcze o kilka refleksji, których nie wypowiedziałam w podcaście.

Australijska Apokalipsa

Na bazie nieprawdziwych i przeinaczonych informacji, wokół tematu pożarów w Australii nakręciła się potężna spirala dramatu i hardkoru. Istnym koncentratem tego zjawiska jest wpis na facebooku pewnej fotografki, której nazwiska nie podam, ale łatwo znajdziecie po cytacie, jeśli będziecie chcieli zobaczyć to na własne oczy. Wpis ten trafił na moją tablicę na fb, ponieważ udostępniła go moja daleka znajoma. Oto on:

“To już nie jest pożar, to KATASTROFA! Prawdopodobnie nie da się ugasić pożaru AUSTRALII!!! Spłonie niemal cały kontynent! Czy zdajemy sobie sprawę, co się dzieje?! Gdzie jest pomoc? Gdzie Rządy innych Państw?! Gdzie jedność w imię całej ludzkości? Dziś powinniśmy się WSZYSCY zjednoczyć!!! Strażacy, żołnierze, gwardie narodowe WSZYSTKICH PAŃSTW, ZE WSZYSTKICH KONTYNENTÓW powinny lecieć, jechać, płynąc do AUSTRALII by ją ugasić BEZ WZGLĘDU NA KOSZTA!!!

To już nie jest pożar w Australii, lecz POŻAR AUSTRALII! Widzicie różnicę? Na naszej planecie jest 7 kontynentów. Za kilka tygodni prawdopodobnie będzie ich 6 !!!! To APOKALIPSA!!! I nie mówię o pożarze! Mam na myśli nieczułość ludzi, których świat POWOŁAŁ do SŁUŻBY dla ludzkości!!!”

To wszystko napisane przy grafice płonącej planety.

Zanim to skomentuję przedstawię Wam jeszcze jeden cytat. Nie było go na moim wallu, musiałam zadać sobie odrobinę trudu żeby go znaleźć. Niewielką odrobinę, ale jednak.

“Choć obecne pożary objęły obszar 0,8% powierzchni Australii, internetowy lud powszechnie wierzy, że płonie cała Australia, gdyż masowo rozprzestrzeniana jest fałszywa mapa pożarów. Autor fake’a przyznał już, że jest to mapa wysokiej temperatury kolportowana w internecie jako mapa pożarów, na co nabrali się nie tylko celebryci jak Rihana, ale i prestiżowy MIT Technology Review”. (Cytat pochodzi zracjonalista.pl, ale w różnych miejscach znajdziecie potwierdzenie, że chodzi o ok. 1% powierzchni kraju, jeśli za prawdziwą przyjąć wartość 170 000 km² jako obszar dotknięty pożarem to byłoby to 1,39%). 

Podkreślę jeszcze raz jaki był przekaz z poprzedniego cytatu – CAŁA Australia płonie, za kilka tygodni może już nie być tego kontynentu. Przyznam szczerze, że myślałam, że to tylko opinia jakiejś laseczki, która jest zabawną anegdotką do podcastu. Ale gdy zobaczyłam, że ten wpis ma ponad 19 000 udostępnień i jeszcze więcej komentarzy, które nie są heheszkami tylko poważnym wyrażeniem swojego smutku i werbalizacją łapania się za głowę – zaniemówiłam z wrażenia. I nie zrozumcie mnie źle, te ok. 1% to strasznie dużo! Ale do całego kontynentu zostało jeszcze 99%. 

Płonące kangury i koale

Podobnie jest z informacją o zwierzętach, które spłonęły. Nie podam konkretnego cytatu, choć znajdziecie ich mnóstwo. Mówią o tym, że spłonęło już niemal 500 milionów zwierząt. Poza tym, że obrazy dramatycznie łamały moje serce, czułam, że coś tu może być nie tak. No bo jak to stwierdzono? Czy ktoś policzył zwęglone ciałka? Nie, takie rzeczy szacuje się na podstawie zajętego przez ogień areału i potencjalnej liczby zwierząt, która może go zamieszkiwać. No więc oszacowano. Znowu podam Wam cytat:

“Liczba ta nie ma nic wspólnego z prawdą. Podana została przez Chrisa Dickmana związanego z WWF, który wydał już oświadczenie, że jest to jego szacunek liczby zwierząt tak czy inaczej dotkniętych przez pożary, niekoniecznie uśmierconych przez pożar. Liczba ta wzięła się z tego, że przyjęto, iż na hektar przypada średnio 17,5 ssaków, 20,7 ptaków oraz 129,5 gadów. Ową czysto statystyczną liczbę pomnożono przez obszar dotknięty pożarem. 

No właśnie – widzicie różnicę? Na tym obszarze, według szacowań, powinno żyć tyle zwierząt. Jeśli ten las spłonął, to te zwierzęta ucierpiały. Część zginęła, a część najprawdopodobniej uciekła. Oczywiście nie wiem tego na pewno! Nie byłam tam, nie śledziłam ucieczki żadnego. Odwołuję się tu do swojego wyobrażenia o zwierzętach, które mają instynkt i znacznie lepiej niż ludzie wyczuwają, że “coś się zaczyna dziać”. I spierniczają, nie oglądając się na dobytek. Oczywiście – nadal są dotknięte pożarem, bo muszą znaleźć nowy dom, a to może nie być łatwe, może się wiązać z walką o terytorium z innymi zwierzętami. Część mogła zginąć z wycieńczenia ucieczką. Ale prawda jest taka, że ni cholery nie wiemy ile zwierząt zginęło, ile ucierpiało. Zacytuję jeszcze jedną rzecz, na ochłodę: “Colin Beale, ekolog z University of York powiedział Reality Check BBC, że liczby są zawyżone. Bardzo niewiele ptaków pada od pożaru. Szczególnie niepewna jest liczba gadów, które stanowią aż 3/4 owego szacunku. Beale wskazuje, że w Australii większość gadów żyje w glebie, która jest bardzo dobrym izolatorem termicznym, więc w większości mogą one przetrwać pożar lasu”. 

Te cytaty, na które się powołuję pochodzą z artykułu na stronie racjonalista.pl, ale sprawdziłam je jeszcze w innych źródłach. 

Nie po raz pierwszy

Chociaż wielki pożar w Australii to dramatyczne wydarzenie, to zanim zaczniemy oskarżać się wzajemnie o to jakie piekło na Ziemi stworzyliśmy sobie i zwierzętom, warto zastanowić się nad przyczynami tego wydarzenia. Gdy zaczniecie szukać, traficie na informacje o wyjątkowej suszy, związanej z prądem morskim Dipolem Oceanu Indyjskiego, który w tym roku jest bardzo silny. Ktoś może podskoczyć kierując wyciągnięty palec ku niebu – Ha! No i to właśnie przez nas jest taki silny! Ale jak wytłumaczyć to, że wybitnie tragiczna susza wywołana nałożeniem się aktywnością tego prądu i jego “siostrzanego” albo “braterskiego” El Niño, zmarło w jej skutek 50 milionów ludzi i miało to miejsce w latach 1875-1878? Czyli zanim zaczęliśmy tak straszliwie, na taką skalę niszczyć naszą planetę i klimat? Pożary w Australii nie są nowością. Nie wiem czy nasze działania katalizują te naturalne zdarzenia – może tak, ale na Ziemi mogą dziać się również rzeczy, na które nie mamy wpływu. Które dzieją się cyklicznie. 

W podcaście wspominam, że na rozmiar katastrofy, którą przeżywa teraz Australia, mogły przyłożyć również nieumiejętne inicjatywy ekologiczne, które blokowały usuwanie powalonych czy uschłych drzew. Jednak w kolejnym źródle znalazłam informację, że nie jest to prawdą i że takie teorie spiskowe pojawiają się każdego roku i zarzucają ekologom ograniczenie tzw. kontrolowanego wypalania przed sezonem. Jeśli prawdą jest, że jest to nieprawda, to ja się na przykład na to nabrałam. Tymczasem podobno zarówno strażacy, jak i naukowcy zaprzeczają tym nieuzasadnionym tezom. Podobno chodzi o to, że kontrolowane wypalania coraz trudniej przeprowadzać ze względu na to, że środki finansowe są niewystarczające, a nie pomaga również zaostrzający się klimat i mniej “bezpiecznych okien pogodowych”, podczas których można je przeprowadzać.

Spirala manipulacji

A my, podkarmiani medialnymi sensacjami, niedoinformowani, powielający te zmanipulowane informacje (bo np. okazuje się, że wiele zdjęć cierpiących zwierzątek, które łamią teraz serca internetu, nie jest nawet związanych z tym pożarem!), strasząc siebie wzajemnie, nie znając nawet przyczyn tego, o czym mówimy, nakręcamy tę spiralę dezinformacji i paniki. Kto na tym korzysta? Trudno przewidzieć. Bo co dobrego nam przyniesie nakręcanie tej spirali? Więcej ludzi wpłaci pieniądze na koale. Ok. Może parę osób bardziej przejmie się losem planety i nie będzie brało plastikowych słomek i zacznie chodzić po zakupy ze swoją torbą. Do tych, którzy trują naszą planetę najbardziej i tak nie trafimy tymi przekazami. Ja nie mam na swoim facebooku władz wielkich koncernów, korporacji, fabryk.  

Czy jestem winna temu, że Australia płonie? Kupuję mało ubrań, używam mało kosmetyków, kupuję stosunkowo mało jedzenia. Nie mam rezydencji letniej i zimowej. Nie produkuję niczego, nie ściągam kontenerów z Chin. Nie pracuję w korpo, która coś produkuje i nie zachwalam tego. Nie buduję ludziom potrzeby na coś, czego nie potrzebują, ale dzięki mnie alb przeze mnie będą musieli kupić. Nie mam kopalni na Syberii, w której wielkie ciężarówki pracują non-stop zużywając morza benzyny. Nie mam też tysięcy sztuk bydła. Nie jem nawet mięsa. Jak każdy prosty człowiek odkrajam jakieś okruszki tego tortu, jakim jest planeta. I tak, wiem, że wszyscy razem zjadamy spory kawałek tego tortu i że działalność każdego człowieka ma znaczenie, bo jak się to pomnoży razy wszystkich takich jak ja, to już jest poważny efekt skali. Ale są tacy, którzy wpieprzają pełnymi garściami. I jeśli chcemy realnych, poważnych zmian – trzeba dotrzeć do nich. Do nich kierujcie swoje “how dare you”, choć nie wiem czy te emocjonalne przekazy na nich podziałają. Otrą sobie łzy hajsem. 

Komu dajemy się robić?

Nie mam żadnych mądrych słów na zakończenie. Sugerowałabym jednak żebyśmy zadawali sobie trochę trudu żeby sprawdzać czy nie dajemy się przypadkiem w coś robić. Bo ludzie, na których to wszystko mocno działa emocjonalnie stają się też podatni na manipulację. I raz będzie to firma, która pod przykrywką “eco” będzie ssała z nich kasę, innym razem agenci firm ubezpieczeniowych, jeszcze innym razem politycy, którzy świetnie potrafią wykorzystywać spanikowany lud. Póki co widzę przede wszystkim, że są na przykład firmy, które chcą ocieplić swój wizerunek pokazując jak im zależy na kangurach i misiach koala. A Ty je polubisz, bo przecież “gracie do tej samej bramki”. Ale mam wrażenie, że gdy bardzo bogata firma adoptuje nagle jednego misia, który ucierpiał w Australii, to tylko marketing. 

Sama na wiele takich rzeczy daję się nabierać. To bardzo proste. Emocje zostają uruchomione, działa nasza naturalna oszczędność poznawcza i jesteśmy złowieni. Poza tym naprawdę dużo czasu wymaga weryfikacja tych treści. Mniejszość wyczuje, że coś tu śmierdzi. I sprawdzą. Albo akurat się znają, albo znają kogoś, kto się zna. Moje serduszko często, gdy trafiam na tego typu treści, puka już mocniej, już widzę oczyma wyobraźni sceny z drugiej części terminatora, zagładę ludzkości. Ale pamiętam też, że gdy zadam sobie trud, trafiam na uspokajające teksty ludzi, którzy pokazują jak powstały fake newsy, albo na inne informacje spod lady, oparte na nauce, na mniej sexy artykułach, które pokazują jak bardzo nakręciliśmy jakąś sprawę. Chciałabym żeby było tych treści więcej, żeby były łatwiej dostępne. Żebyśmy mieli większą świadomość i dzięki niej mogli lepiej zużywać swoją energię i pragnienie działania, a nie zalewać się poczuciem winy i zarzucaniem ciężkim bagażem emocjonalnym, który jednym przyniesie żal i rozpacz, innym pięć minut sławy, tysiące udostępnień, a trzecim więcej kasy w opasłym portfelu.

6 komentarzy to “Czy cała Australia płonie? O fake newsach

  • Mam wrażenie, że to co piszesz jest prawdziwe. Manipulowanie emocjami stało się normą vide Greta Thundberg. Nie dajmy się zwariować…nie do końca za wszystko odpowiadają plastikowe słomki……

  • Reblogged this on Bloger Książkoholik Twórca Człowiek i skomentował(a):
    Z informacji z różnych źródeł dochodzących na zewsząd wynika że cała Australia płonie i umiera wielka masa zwierząt…
    Jak jest naprawdę? Ten artykuł rzuca na tą sprawę światło!

  • Mało kto obecnie trudzi się analizowaniem tego, co spotyka w internecie. Za trzy miesiące mój kolega wroci z australii to zaptam go o obraz tam, na miejscu. Tydzień temu poleciał do Melbourne. Czy Pani też wstawia sój kanał na Castbox?

    • Rzadko analizujemy i niestety znacznie łatwiej trafia się na rozdmuchane historie niż fakty. Zwłaszcza jeśli budzą emocje… Na Castboxie mojego podcastu jeszcze nie ma. Ale jest na Spotify, Anchor, Apple Podcasts, Breaker, Google Podcasts, Overcast, Pocket Casts i RadioPublic.

  • Dziękuje ci za ten wpis, napisałaś dokładnie to co myślę i czuje tylko nie umiem tego tak dobrze ubrać w słowa

  • Paweł Poręba
    3 lata ago

    W Australii jest ok. 1,34 mln km2 lasów. W różnych miejscach podają różne wartości ile faktycznie wtedy spłonęło, od 103 tys km2 (wikipedia) do 170 tys km2 (tu). Czyli spłonęło od ok. 7.5% do 12.5% Australijskich lasów.
    Pomiędzy egzaltacją artystki mówiącej, że cały kontynent spłonie i przestanie istnieć, a zabawą liczbami, tak żeby zbagatelizować problem – jest jakaś zadziwiająca symetria.
    A koncerny produkują to co ludzie chcą kupować a na produkcje czego zgadzają się regulatorzy (np. rządy). Równie dobrze można powiedzieć, że oni są tu najmniej winni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *