Czy warto biegać ze skręconą kostką?
O głupotach, które zdają nam się aktami bohaterstwa.
O głupotach, które zdają nam się aktami bohaterstwa.
Opowiem Wam dziś historyjkę o domu, który każdy z nas w sobie nosi. Bo ten dom to jest nasze “Ja”. Mieszka w nim osobliwa rodzina, u niektórych bardziej zgodna i wspierająca, u innych drąca ze sobą koty o całkiem nawet zbyteczne głupoty.
Nie planowałam smarować nic tkliwego, ale nastrój wdzięczności spłynął na mnie nagle, gdy zajadałam pszennego rogala z trzema pysznymi pastami do smarowania, siedząc w jednej z sopockich knajpek.
O tym co ma wspólnego morze z myjącym się kotem, o tym dlaczego wolałam parzyć herbatę niż gadać, o lądolodzie i byciu kimś innym.
Manipulacja kojarzy się ze świadomym i wyrachowanym, rozplanowanym działaniem, które ma sprawić, że ktoś będzie szedł po ścieżce, na której rozsypaliśmy okruszki. Dokładnie w sidła Baby Jagi.
O tym jak wyzwoliłam się od pełnych dramatów diet, obsesji na punkcie wagi, jak źle się czułam jedząc "zdrowo" i pijąc dużo wody, jak dawałam się robić dietetycznym mądrościom i dlaczego czasem zalewa mnie krew.
O taśmach żenady, psie Yorku, pomiarach i przykrych odkryciach, że nie jesteśmy He-Manami.
Sikanie w rany - o podkopywaniu czyjejś samooceny.
Kojarzysz takich typów i typiarki, którzy ścigają się nawet w kolejce do kasy w Biedronce, a jak już w niej stoją to NIE MOGĄ i poszturchują Cię koszykiem albo wystukują nerwowe rytmy na ladzie?
Łącznie dwa lata chodziłam na terapię. I dziś, z perspektywy, będąc już niemal rok po ostatniej, stwierdzam, że przesiedziałam je głównie w głowie.