A potem bywało różnie

Księżniczka spotkała księcia, jeż zamienił się w chłopczyka, a wilk utopił się z kamieniami w brzuchu. A co było potem? Wszyscy żyli długo i szczęśliwie, z wyjątkiem tych, którzy już nie żyli.

Należałoby może jeszcze dodać: “No i z wyjątkiem chwil, gdy było do dupy”. Ale  może łatwiej i lepiej byłoby kończyć bajki zdaniem: “A potem bywało różnie”?

Do przemyśleń nakłonił mnie artykuł w grudniowych “Wysokich Obcasach Extra”: “Żyli długo i szczęśliwie, czyli jak?”. Michael Cunningham, autor książki “Dziki łabędź i inne bajki” był jednym z tych dzieciaków, które pięć razy częściej irytowały swoich rodziców pytaniami typu “A dlaczego?”. Gdy mama kończyła opowieść słowami “żyli długo i szczęśliwie”, Michael zaczynał dociekać. Wszak w historiach dla dzieci pełno jest zła, okrucieństwa, zatrutych jabłek, złych macoch, intryg i pochrzanionych relacji. No życia, po prostu. Jak po tym wszystkim dociekliwe dziecko ma się zadowolić stwierdzeniem, że później to już wszystko było ok?

“Przecież piękna królowa i rycerz nie dotarli nawet do zamku!” – mówi w wywiadzie Michael. Ponieważ mama pozostawała nieczuła na jego pytania, musiał sobie dalszy ciąg tych opowieści dopowiedzieć sam. Tak powstała książka, w której prócz możliwych wersji dalszych zdarzeń jest też poszukiwanie motywacji bohaterów, zrozumienia ich zachowań. Są przedstawione możliwe konsekwencje zdarzeń, oparte na obserwacji dzisiejszego świata, ludzi, ich psychiki, kompleksów, pragnień, skomplikowanych relacji. “W tytułowym Dzikim Łabędziu pokazuję jak wygląda życie jednego z braci, który po cudownej przemianie pozostał z ptasim skrzydłem zamiast ręki. Jedenastu pozostałych odzyskało pełną cielesność i wiedli szczęśliwe życie. A on? Skazany na samotność snuje się po pubach i ulicach w pełnym zapomnieniu” –  mówi autor. Wspomina też o nieczarnobiałości bohaterów. “W moich baśniach łotr nagle okazuje się bohaterem, Rumpelsztyk nie jest złym gościem, a Wiedźma z Jasia i Małgosi okazuje się żałosną staruszką, której nie smakują dzieci”. Książka na pewno trafi do mojej biblioteczki.

Wywiad sprzęgł się z czasem, w którym dotarły do mnie wieści o zakończeniach różnych znanych mi historii, które finał mają równie szczęśliwy, co goryl w klatce.

Znam niejednego księcia, który powiódł do ołtarza księżniczkę.

  • Poznali się w harcerstwie.
  • Pobrali się już na studiach.
  • Przyszedł raz do niej naprawić zlew i został na herbatę.
  • Był pierwszą miłością jej życia. Jeszcze w liceum ciągał ją za warkocze na lekcjach biologii. Uważała, że to dziecinne, ale i rozkoszne.
  • Była jego światełkiem w tunelu podczas gdy w potwornym mroku rozstawał się z poprzednią żoną.
  • Pojawił się akurat wtedy, gdy potrzebowała się wyrwać z domu i doznać ciepła i stabilizacji.

Jak stali przed tym ołtarzem to zarówno oni, jak i wszyscy dookoła myśleli, że tych dwoje będzie żyło długo i szczęśliwie.

I żyli.

  • Dopóki jej nie zdradził.
  • Dopóki na świat nie przyszło ich pierwsze niemowlę i nie zabiło ich namiętności.
  • Dopóki ona nie umarła na raka.
  • Dopóki po prostu mu się nie znudziła.
  • Dopóki nie weszła na inny etap w życiu, w którym nie było już dla niego miejsca.

Starają się o rozwód, a może już go dostali. Co dalej? A różnie. Ona może spotkać fantastycznego faceta sprawdzając w markecie zapachy zawieszek do toalet. Albo stwierdzić, że jednak woli kobiety. Może będą żyli długo i szczęśliwie, każde z osobna. O ile nie wpakują się w coś podobnego.

Wiesz, że według raportu demografów z Uniwersytetu Łódzkiego z 2013 roku co trzecie małżeństwo kończy się rozwodem (wg danych GUS w 2013 aż 36,7% nowo zawartych małżeństw kończyło się w ten sposób)? Czyli co trzecia małżeńska”bajka” na pewno nie kończy się długim i szczęśliwym życiem. To znaczy na pewno nie wspólnym. Jeśli myślisz, że rozpad co trzeciego małżeństwa to dużo, to wiedz, że tych nieudanych związków jest znacznie więcej. W wywiadzie z Andrzejem Gryżewskim “Najbrzydsza siostra na żonę” w tych samych “WO Extra” możesz przeczytać, że “67 procent kobiet w stałych związkach nie uprawia seksu i spora część z nich jest rozczarowana partnerem”. Dotyczy to też 34 procent mężczyzn.

“A potem bywało różnie” jest znacznie prawdziwszym zakończeniem. Może gdyby bajki się tak kończyły księżniczki nie czułyby się tak rozczarowane? (Aż w 75% przypadków o rozwód występują właśnie kobiety). A i jeden czy drugi książę miałby świadomość, że nawet jeśli pocałunkiem obudzi do życia jakąś piękną Śpiącą Królewnę, to nie znaczy, że ona do końca życia będzie go całować po stopach z wdzięczności. W końcu każe mu wynosić śmieci, będzie przy nim chodzić w dresie i wkurzać się jak będzie chodził z kumplami na polowania na smoki.

“A potem bywało różnie” niesie niepokój, niepewność. Każdy, kurka, chce być szczęśliwy. I jeśli potem okazuje się, że to szczęście wygląda jak tort marcepanowy, a smakuje jak tektura, wielu jeszcze długo (albo zawsze) będzie próbowało się nim karmić. Bo innych dróg nie ma na ich mapie, bo co ludzie powiedzą, bo przecież miało być tak pięknie, bo miało być długo i szczęśliwie.

“A potem bywało różnie” nie brzmi może szczególnie optymistyczne, ale pozostawia też miejsce na wzloty i upadki (a czasem żeby ucieszyć się prawdziwie ze wzlotu trzeba najpierw poważnie obić sobie dupę). Otwiera wiele scenariuszy. Może nie z tym księciem, może nie w tym zamku. Jedne drzwi się zamykają, inne się otwierają.

35067d2288036ae3dd2d6e8589eb9f53

Fot. www.lagringaloca.me

Poznałam ostatnio sporo smutnych opowieści o rozstaniach. I tym, którzy zaczynają swoją bajkę pisać od nowa chciałabym powiedzieć:

Dziewczyny – nie próbujcie być wzorowymi księżniczkami w fazie zalotów, jeśli wiecie, że później nie będzie Wam się chciało nimi być. Dopasowując się do wzorca doskonałości oszukujecie i księcia, i siebie same. A granie księżniczki przez całe życie jest cholernie męczące.

Chłopaki – jeśli podrywając księżniczkę rzucaliście się z mieczem na Hydrę i klękaliście z kwiatem u jej stóp, nie zmieniajcie się z biegiem czasu w kanapowego glonojada, który rzuca skarpetki i pyta co na obiad. I nie mówcie, że z Hydrą to sobie musi poradzić sama, bo macie dzisiaj dużo pracy albo jesteście zmęczeni. (I wiedzcie też, że ona sobie w końcu do tej potwory zawoła Hydraulika).

Chyba najwięcej krzywdy robimy sobie próbując się wpasować w rolę księcia i księżniczki, żyć nie swoim życiem, tylko jakimś, które ma być niby lepsze. W którym my sami mamy być lepsi i fajniejsi.

I nie patrzcie z zazdrością na czyjąś bajkę, bo nie wiecie tak naprawdę czy jest czego zazdrościć. Czy te kryształowe pantofelki nie piją potwornie w stopy, czynie lepiej jest być jednak chłopcem z drewna niż jednym z milionów zwyczajnych, albo moczyć tyłek przez cały dzień w stawie będąc żabą, zamiast mieć na głowie całe królestwo.

Strasznie to banalne i wszyscy o tym wiedzą?

Tak. I mimo to stale wierzymy w bajki i powtarzamy te same błędy*

 


* A wytłumaczenie dlaczego tak robimy można znaleźć w książce “Chemia między nami. Miłość, seks i naukowe podstawy przyciągania” Larry’ego Younga i Briana Alexandera. “Niektórzy ludzie w imię miłości są w stanie zabić. Poślubiamy osobę mającą dzieci i z radością bierzemy na swoje barki zadanie ich wychowania, choć jako single nie mieliśmy zamiaru mieszkać z żadnymi dziećmi. Zmieniamy wyznanie lub po raz pierwszy przyjmujemy jakąś religię. Rezygnujemy z ciepłej bryzy Miami i przeprowadzamy się do mroźnej Minnesoty. Robimy wiele rzeczy, które wcześniej nie przyszłyby nam do głowy, w naszych umysłach pojawiają się zupełnie nowe myśli, przyjmujemy dotąd niewyobrażalny styl życia – a wszystko to pod wpływem miłości.” Jak to jest z tą chemią, która tak uderza nam do głowy napiszę jak już przeczytam książkę 🙂

2 komentarze to “A potem bywało różnie

  • Cześć, po tekście o bulimii zaczęłam przeglądać archiwalne wpisy na blogu – jest fantastyczny przy okazji. Ale musiałam napisać tutaj, bo za tekst o Hydrauliku chylę czoła do samej ziemi – cudny. Trzymaj się dzielnie:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *