Jak reagować na głupie żarty i co one mówią o żartującym?

“Ja to jestem jakąś autentyczną wiedźmą! Słuchaj tego: mój znajomy mi napisał w sobotę jako odpowiedź do zdjęcia na instastory: “Talia osy”, a zaraz potem “Noga słonia” i jak mu odpisałam coś tam że WTF, to dorzucił “Oj, że taka silna”. Wieczorem złamał nogę i jechał na SOR, a ja napisałam mu że “patrz, karma powróciła szybko”. Pośmialiśmy się, następnego dnia mi zrobił screena mojego Instagrama i się śmiał, że same swoje gęby wrzucam. Napisałam mu “uważaj, bo wiesz że karma is a bitch” i uwaga, kot mu przebiegł przez biurko bawiąc się najwyraźniej w tajfun i rozlał mu kawę na laptop. Hahahaha, uwielbiam takie zbiegi okoliczności”.

Przyjaciółka napisała dziś do mnie opowiadając tę historyjkę i chociaż oczywiście pośmiałyśmy się, że taka z niej zaklinaczka rzeczywistości (była to tylko jedna z historyjek, które zdecydowanie mnie przekonały, że ona to chyba ma jakiś pakt z Satanisławem). Było w tym jednak coś, co jak piłka skakało po mojej głowie niczym w Pomysłowym Dobromirze (jeśli ktoś tu jest jeszcze na tyle stary, żeby pamiętać). Skakało, skakało i wyskakało mi taką myśl, że po kiego grzyba ten gość jej pod postami komentuje, że “noga słonia” albo z czym ma problem, że ona wrzuca “same swoje gęby” na swojego, osobistego Instagrama. 

No dobra, można powiedzieć: Kurde eeeeeM, no przecież to takie uszczypliwe żarciki są, niewinne, koleżeńskie. Czemu Ty taka poważna w tym jesteś. Już pośmiać się nie można?

No, poważna czy nie, to jednak jestem na drugim roku psychologii i to nie bez powodu, bo od dawna takie rzeczy jak ludzkie motywy czemu coś mówią, czemu się zachowują właśnie tak, bardzo mnie zastanawiają. No więc czemu?

Freud by to wytłumaczył!

Wprawdzie studiując tę psychologię mam wrażenie, że jak otworzę wazę z zupą to wyskoczy stamtąd Freud i jestem nim potwornie zmęczona. Naprawdę wielu ludzi po nim wyskoczyło z fantastycznymi teoriami, ale jak się w kółko magluje tego Freuda, to potem jest tak wklejony w mózg, że trudno z niego nie skorzystać. No więc Freud powiedziałby, że człowiek ten utknął w fazie oralnej swojego rozwoju i ma potrzebę sarkastycznie, uszczypliwie i złośliwie kłapać paszczą żeby sobie coś kompensować, uspokajać w ten sposób swoje lęki i czerpać z tego przyjemność. Z grubsza chodzi o to że w swoim rozwoju psychicznym utknął przy maminym cycu, wykształcając sobie osobowość oralną. Cyniczną, uszczypliwie sarkastyczną, kłótliwą, roszczeniową. Freud powiedziałby, że człowiek ów w czasie, gdy ssał cycek mamy doznał jakiegoś rodzaju frustracji i dlatego potem przez całe życie się tak zachowuje. Tak, ja w tej chwili też jestem uszczypliwie sarkastyczna. Może dlatego, że byłam karmiona butelką.

Zastanowiło mnie, już nie po raz pierwszy przecież, bo nawet napisałam kiedyś o potrzebie krytyki kobiet i podwójnych standardach. I teraz ten temat wrócił do mnie. Zastanowiło mnie dlaczego tak jest, że ktoś, no, kolega przecież, ma potrzebę komentować (i to złośliwie) wygląd swojej koleżanki na Instagramie. Czemu to ma służyć? Czemu służy ta “noga słonia”? A może to są takie końskie zaloty? Pociąganie za warkocze, nadeptywanie na but, strzelanie ze stanika? Taki sposób zwrócenia na siebie uwagi? Bo lepszego, zdrowszego, dojrzalszego pomysłu, jak widać gość ów nie ma. A może coś całkiem innego. 

Żarty, żarciki

My musimy na to reagować oczywiście uśmiechem i dowcipną odzywką, bo jeśli nie, to wyjdziemy na takie, co nie mają do siebie dystansu, jakieś dziwne, i w ogóle o co nam chodzi. No weeeeź! To żart był, nie znasz się na żartach? 

No na takich chyba już się przestaję znać. Bo dumam nad tym co się kryje pod pierzynką tego żartu. Moja przyjaciółka jest w tej kwestii wyluzowana, więc spłynęło to po niej. Lubi się pobawić w takie dosryweczki, ale przecież nie każda z nas lubi, a znosi. Ja generalnie nie jestem przeciwniczką uszczypliwości i żarcików, tylko żartować można o całej masie rzeczy, no to czemu akurat trzeba o wyglądzie?

Przez wiele lat znosiłam takie dowcipaski na temat kobiet. Nie chciałam reagować powagą, bo chciałam być baba-równiacha. Ale czasem było mi przykro. 

Było mi przykro w szczególności, że nie miałam wówczas dobrego zdania o swoim ciele. Wiele kobiet nie ma. Wiele z nich w duchu bolą te żarty. Bo może właśnie ta “noga słonia” to coś, co nas boli od czasu, gdy byłyśmy nastolatkami. Gdy z chudych jak wiór patyczaków zaczęłyśmy stawać się kobietami. Z różnymi krągłościami i te krągłości nie zawsze przypadały tam, gdzie myśmy chciały. Inne dziewczyny miały nogi jak sarenki, z ładnie zarysowanymi pęcinkami i kształtnym udkiem, a nam się trafiły łydy tęższe niż udo. No i ponieważ łydy te nie pasowały do wzorca, a właściwie zdawały nam się być karykaturą wzorca, to chciałyśmy te łydy schować przed oczami wszechświata. 

Boczki wstydu

Ja na przykład miałam BRZUCH. I BOCZKI. Boczki wstydu. Nie mam wcięcia w talii, które jest przecież takie kobiece i przez całe lata mówiłam o sobie, że mam figurę jak PARÓWKA. Która kobieta chce być porównywana do PARÓWKI? Sama to sobie robiłam. No ale to dlatego, że wstydziłam się tego swojego niekobiecego wyglądu. W dodatku każdy gram tłuszczu na boczkach wstydu lub brzuchu rozpaczy pogarszał sprawę. Bo to już w ogóle katastrofa żeby być w brzuchu tęższym niż w dupce! No więc katowałam się dietami, sportami i żyłam starając się ukryć swój brzuch przed całym światem. I jak ktoś zwracał uwagę na ten mój brzuch, to umierałam wewnętrznie z rozpaczy i wstydu. 

Pech chciał, że akurat tą osobą, która zwracała mi na to uwagę był mój były mąż. Najbliższa osoba na świecie. Jeszcze zanim zaczęliśmy być razem złapał mnie kiedyś za fałdkę i powiedział z rozbawieniem: 

– Ojeeeej, a ty masz brzuszek!

Ja, która byłam wygadana jak karabin maszynowy nagle się zacięłam. Byłam w szoku, bo nikt kurde jeszcze mi wprost czegoś takiego nie powiedział. I ja w ogóle nie pamiętam czy zaczęłam się wtedy jakoś głupio tłumaczyć czy zapytałam – no i co z tego. On w każdym razie odparł:

– No, taka wyszczekana laska i z brzuszkiem, to bardzo zabawne.

Kurwa! Oczywiście pamiętam tę scenę do dziś, jak i każdą inną, która dotyczyła moich boczków wstydu. Innym razem, gdy stałam akurat przed nim nago usłyszałam: “Oooo, jest tu jeszcze co wycieniować” (w sensie odchudzić). I usłyszałam to będąc już poważnie pogrążoną w zaburzeniach żywienia i nienawiści do siebie. I będąc poważnym ultra sportowcem, który trenował bardzo dużo i naprawdę nie miał szczególnych powodów żeby nie lubić swojego ciała. Było jeszcze: Nie powinnaś nosić saszetki w pasie, bo cię poszerza. No i że jeszcze poszerzają mnie rozpuszczone włosy. Bardzo intensywnie zastanawiałam się czy to pisać. No bo przecież wyjdę na pamiętliwą pizdę, która nie ma do siebie dystansu i ma wryte we łbie kilka niewinnych uwag. Ale doszłam do wniosku – czy to ja powinnam się wstydzić? Shame on him. No i jeszcze, że to nic takiego przecież, a ja to właśnie tak odbierałam, bo byłam zakompleksiona.

Ano byłam. 

Ale szczerze – jak można komuś sikać w ranę i mówić – oj daj spokój, boli cię tylko dlatego, że masz tu ranę. Jesteś przewrażliwiona.

Jak wiesz, że ktoś żyje ze swoimi boczkami wstydu to musisz go za te boczki łapać? Pewnie, że zawsze można nadepnąć komuś na odcisk np. żartując sobie, że ma długi nos, mając na myśli, że z niego kłamczuszek i że to będzie zabawne porównanie do Pinokia. A on akurat ma kompleks swojego nosa. To się zdarza bez kiepskich intencji. 

Ale jednak tak sobie myślę, że jeśli ktoś komentuje czyjś wygląd z uszczypliwością to może warto żeby się zastanowił nad swoimi rzeczywistymi intencjami. I jeśli próbuje sobie leczyć w ten sposób jakieś swoje kompleksy, to niech spróbuje leczyć je czymś innym, choćby syropem na kaszel. 

Po co to mówisz?

Dziewczyny, jeśli lubicie swoje ciało i spływają po was takie tekściory – to jestem z Was dumna. A jeśli nie i jest Wam jednak trochę przykro to nie pozwólcie sobie tego robić. Zwłaszcza osobom, które uważacie za bliskie. Czasami takie komentarze są zwyczajną bierną agresją ukrytą pod pierzynką żarciku. Zapytajcie: “Ej, a czemu ty mi mówisz coś takiego? Wiesz, że to jest przykre?”. Możecie też powiedzieć: “Freud by ci powiedział, że utknąłeś psychicznie przy maminym cycu”.

Pamiętajcie, że żaden dupek czy pipa (bo złośliwe komentarze mogą iść również od koleżanek) nie mają prawa kopać dołków pod Waszym poczuciem własnej wartości. I że oni te dołki kopią, bo to jedyny sposób żeby mogli się znaleźć troszkę wyżej niż Wy.

2 komentarze to “Jak reagować na głupie żarty i co one mówią o żartującym?

  • Tak czytałam i właśnie pierwsze o czym pomyślałam to właśnie ta … bierna agresja, o które wspomniano. Owe ” nie masz dystansu”, “nie znasz się na żartach”, “nie rozumiesz mojego poczucia humoru”. Śmiech śmiechem, żarty żartami ale trzeba umieć stawiać innym granice i wiedzieć, że żarty kończą się tam gdzie zaczyna się ból innych. Proste niby, a takie trudne dla niektórych. 🙂 Pozdrawiam!

  • Czasem to co nas dotyka do żywego nie jest powodowane uszczypliwością drugiej strony, ale naszą wrażliwością – sam się o tym nie raz przekonałem.
    Choć trzeba przyznać, że w dziecięcych czasach miałem ochotę kilka osób zamordować – słabo wymawiam “r” i nosiłem wstrętne okulary, więc byłem wdzięcznym obiektem drwin 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *