Mam to po Tacie

– Może byśmy się winka napiły? – zapytała moja mama, gdy siedzieliśmy w ceglanych murach kafejki pod krakowskim rynkiem. Chwilę wcześniej zwiedzaliśmy podziemia pod Sukiennicami, które zasługują na osobną opowieść.

– Nie, dzięki. Nadal nie piję – odrzekłam, a po chwili zastanowienia dodałam – Wygląda na to, że poszłam w ślady taty.

– Z piciem? Miałaś problem? – zapytała mama.

– Yyyy, nie… Z niepiciem – odrzekłam powoli i zadumałam się nad tym, że mama odwrotnie zinterpretowała to, co chciałam przekazać. – W sumie, z perspektywy mojego życia, przecież tata już dokładnie od tylu lat nie pije, ile pił.

To działo się w czasach, gdy Polska była krajem salcesonem i bimbrem płynącym. To, że faceci chlali (tak, nie pili, oni chlali) na co dzień, było normalne. Zwyczajne. Pili majstrowie w pracy, jak wspomina mój teść, pili policjanci (jak pamiętam z dzieciństwa), pili mechanicy samochodowi i rzecz jasna budowlańcy. Zresztą – kto nie pił! No, może nauczyciele akademiccy? Może pracownicy administracji państwowej? Pewnie też im się zdarzało.

Zachlał się wujek Marian, który zostawił moją kochaną ciocię Kićkę i dwie córki. Pamiętam jak Aśka zadzwoniła w nocy do mojej mamy płacząc w telefon, że tata się przewrócił i się nie rusza. Miałam 4 lata. Do dziś mam przed oczami moje kuzynki stojące w pokoju gościnnym przy otwartej trumnie ojca. Nierzadko myślałam, że ja, moja siostra i brat też tak staniemy, to tylko kwestia czasu. I że mama tak jak ciocia Kićka będzie sama malowała dach.

Ojciec był nieznośny jak pił. A jak na alkoholika przystało – pił często. Spuszczał nam lanie, wrzeszczał, terroryzował. I udawał, że żadnego problemu z piciem nie ma. Nie mogę powiedzieć żebyśmy mieli wtedy jakąkolwiek więź. Pamiętam jak zemdlałam u dentysty, gdy lekarka stała nade mną ze strzykawką ze znieczuleniem i powtarzała, że jak nie dam sobie zrobić tego zastrzyku to mama pójdzie po tatę.

Mnie obrywało się mniej, byłam najmłodsza. Rodzeństwu więcej. Zwłaszcza, że wtedy wychowanie pasem było na porządku dziennym. Były też akty terroru w stylu: „Nigdzie nie odejdziesz od stołu aż nie zjesz wszystkiego”. Tata siedział obok, nie było ucieczki.

Kilka razy trzeba było tatę odtruwać i zaszywać. Pamiętam, że te momenty były fajne. Bo nie dość, że on wracał do żywych, to mnie dostawały się kroplówki i strzykawki. Żadna z moich koleżanek nie miała takich superzabawek! Zaszywanie odbywało się na kanapie w salonie. Był spokój na jakiś czas. Do momentu, gdy już można było wypić piwko czy dwa. Wtedy wszystko zaczynało się od nowa.

Ostatni raz tata zaszył się jak miałam 16 lat. Bardzo trudny był to dla nas dwojga czas. Ja byłam buntującą się nastolatką, spotykającą się z chłopakiem, z którym rodzice nie chcieli żebym się spotykała. A tata chciał mnie dyscyplinować. Więc było dużo tarć charakterów, nerwów. Jak widziałam go po raz kolejny pod kroplówkami, szczerze nie wierzyłam, że cokolwiek zmieni się na dłuższą metę.

Ale po tamtym zaszyciu tata już nigdy nie zaczął pić. Za każdą niewypitą flaszkę odkładał sobie pieniądze. A w końcu kupił za nie mercedesa.

***

Przez ostatnie 16 lat nie tknął nawet kropli żołądkowych na alkoholu. Polewał za to rozbawionemu towarzystwu na imprezach – weselach, imprezach rodzinnych. Sam grzecznie pił sok, colę. Rozwoził ululanych po domach. Problem zniknął, i zaczęłam w nim dostrzegać normalnego człowieka. Chyba poznałam go dopiero jako dorosła kobieta. Dopiero zaczęłam go zauważać takim, jakim jest, a nie przez pryzmat tego jaki był.

W tamtej piwnicy pod krakowskim rynkiem zdałam sobie jednak sprawę z tego, że potraktowaliśmy to jego niepicie jako coś całkiem normalnego. „No, przecież teraz dopiero jest na właściwych torach, więc wszystko gra. Co tu roztrząsać?”.

A roztrząsać trzeba.

Bo wyjście z takiego nałogu to gigantyczny wysiłek. I on tego wysiłku dokonał. I uświadomiłam sobie jeszcze, że jak myślę o nim, czy opowiadam komuś o moim tacie w tym alkoholowym kontekście, to zawsze jako o człowieku, który wyszedł z nałogu i od lat jest od niego wolny. A nie jako o tamtym alkoholiku sprzed lat, którego się bałam.

Rzadko o tym komuś wspominam, ale historia picia mojego taty zawsze budzi zaskoczenie. „Serio? Nie zdajesz się mieć cech Dorosłego Dziecka Alkoholika”. „I po tym wszystkim myślisz o ojcu tak dobrze?”.

Ano tak jest.

Nie mam do niego żalu. Nie rozpamiętuję tamtych chwil. Stał się dla mnie bardzo ważny. Wiele kobiet mogłoby mi go pozazdrościć. Zawsze przypominał mi o zmianie opon, a właściwie dopóki mieszkałam w Warszawie – robił to za mnie. I jeszcze ukradkiem tankował do pełna. Jak przyjeżdżam do rodziców w gości, widzę jak tata się krząta razem z mamą, żeby mnie ugościć. Onieśmiela mnie jak słyszę jak komuś opowiada o moim bieganiu czy innych pasjach. Jak poważnie zatrułam się kiedyś alkoholem to jego radom jak sobie ulżyć ufałam najbardziej (:-) woda spod ogórków kiszonych czyni cuda).

Dzięki niemu mam smykałkę do prac remontowych i bardzo je lubię. Lubię skręcać szafki, malować. Mam swoje narzędzia, śrubokręty, śrubki, nakrętki, wkrętarkę. Załatwiam sprawy związane z samochodem i jestem dobrym kierowcą. Obydwoje bywamy niedowiarkami i czasem jak próbujemy się do czegoś przekonać to wióry lecą. Trafia kosa na kamień. Ale cieszą mnie te nasze burzliwe dyskusje.

***

Dziś tata maniakalnie gra w pasjansa. Cóż, ma duszę nałogowca (ja też potrafię wsiąknąć np. w Wiedźmina na wiele dni, a nawet tygodni). I z rozczuleniem patrzyłam jaki był przejęty jak coś się popsuło w jego ipadzie, i przez jakiś czas nie mógł na nim grać. Zobaczyłam w nim siebie. Jesteśmy pod tak wieloma względami tacy sami. I dziś umiem się z tego naprawdę cieszyć.

2 komentarze to “Mam to po Tacie

  • dryjanna
    6 lat ago

    Kurczę, ile rzeczy potrafi się zmienić przez lata! Pozdrawiam serdecznie, bardzo miło wspominam Twoich rodziców 🙂 (świetne zdjęcie!)

  • U mnie było podobnie, choć to mi się obrywało, najmłodszej za wszystko. Z taką też różnicą, że dopiero po alkoholu potrafił na mnie spojrzeć lub się uśmiechnąć w moją stronę. Na trzeźwo byłam nikim.

    Bardzo się cieszę, że z tego wyszedł. Bardzo ważne jest mieć mimo wszystko ojca przy sobie. Życzę Wam wszystkiego dobrego. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *