Kim i gdzie będziesz za rok?

Usiądź z kartką i długopisem, nastaw budzik za dwadzieścia minut. I pisz. Myśl i pisz przez cały ten czas. Na samej górze nakreśl datę – od pół roku do półtora. I napisz o tym jak w najlepszej wersji będzie wyglądało Twoje życie. To wcale nie takie łatwe!

Jak często się zastanawiasz kim będziesz za rok? Co będziesz robił, co zdołasz w sobie zmienić, czego się nauczyć? Albo – czy w ciągu tego roku wydarzy się coś ważnego z punktu widzenia całego Twojego życia? Jak wiele w ogóle w swoim życiu planujesz? I nie chodzi mi tylko o takie rzeczy jak zawody, na które trzeba zdążyć się załapać, albo wakacje, na które musisz wziąć urlop i kupić bilet na samolot albo zarezerwować AirBnB.

Po co to komu?

Takie ćwiczenie jest fenomenalne zwłaszcza, gdy w głowie zapanuje Ci chaos, z którym sobie nie radzisz. Albo gdy wziąłeś sobie na barki za dużo spraw i ledwie gonisz od jednej do drugiej ani trochę nie mając czasu na hobby, pasje, poprzepuszczanie czasu przez palce. Albo na posłuchanie muzyki z ukochaną. Nie obierając przy okazji ziemniaków, nie kończąc w tym samym czasie projektu “na wczoraj”, albo nie sprawdzając przy tej okazji maili.

To ćwiczenie jest nawet jeszcze lepsze dla kogoś, kto wiecznie obiecuje sobie, że kiedyś coś zrobi. Zmieni pracę, ale jeszcze nie teraz, bo nie jest na to gotowy. Przebiegnie swoje pierwsze ultra, nauczy się grać na pianinie, zacznie regularnie chodzić na jogę.

Albo dla kogoś na życiowym zakręcie, kto pragnie zmian, ale się ich boi. Nie widzi siebie po wyjściu z sytuacji, która nie jest już dla niego dobra.

Co jest naprawdę Twoje?

Przytknięty do kartki koniec długopisu trwał w zamrożeniu przez dłuższą chwilę. Kompletnie się zgubiłam. Nie wiedziałam o czym chciałabym napisać. Jaką sobą chciałabym być za rok. A już najbardziej czułam się zagubiona w tym, czy wizje, które przychodziły mi na myśl są naprawdę moimi pragnieniami? A może chcę tego, bo czuję, że powinnam, że tak należy? Albo z powodu sugestii? To wcale nierzadka rzecz. “Drzewo, dom, dziecko” – to przecież archetyp ludzkich pragnień. Dobra praca w korpo, wakacje na ciepłych wyspach, dużo zarabiający mąż, dzieci chodzące na balet, lekcje pianina, mające na imię Nikola i Maksym. Ajfon. No albo – chcę mieć dziecko, bo przecież wszyscy z mojego roku już mają… Warto umieć odróżnić te normy, czyjeś pragnienia czy poczucie, że należałoby się wpasować w jakiś schemat, od swoich rzeczywistych marzeń i dążeń.

Problem z określeniem celów jest jeszcze taki, że często nie potrafimy odróżnić własnych, wewnętrznych celów od tych, które zostały nam narzucone – są pochodną presji społecznej albo niezrealizowanymi ambicjami rodziców. Wiele osób żyje w konflikcie, ponieważ nigdy nie dokonali świadomego wyboru, które z celów są ich priorytetami

Alan Bernstein w wywiadzie dla Wysokich Obcasów – psychoterapeuta i doradca zawodowy, autor książek. Tytuł wywiadu: “A co masz do stracenia? Trwanie w sytuacji, która nas unieszczęśliwia prowadzi do choroby, a nawet do śmierci”.

Wyższy level – programowanie

Wizje i marzenia zapisane na kartce w takiej formie jakby już się ziściły mają dużo większe szanse by stać się rzeczywistością. Stają się celem, dążeniem. Zaczynamy o nich myśleć, błąkają się gdzieś w najgłębszych zakamarkach naszego umysłu. Szukają dróg wyjścia, a raczej wejścia do realnego świata. Podświadomość trybi nad rozwiązaniami problemów, by podrzucić je nam w postaci Eureki, gdy będziemy stać w kolejce do kasy, szorować samochód czy szukać zabawki, którą kot wtoczył pod szafkę.

Joseph Murphy napisał o zjawisku takiego programowania się całą książkę “Potęga podświadomości”. Choć cała lektura jest trochę nużąco przydługa i zbyt często ma się wrażenie, że autor mówi o tym samym co przed chwilą, to jednak przesłanie jest bardzo intrygujące. Murphy twierdzi, że możemy zaprogramować swoją podświadomość na konkretne cele i jeśli tylko będziemy sobie umiejętnie i wystarczająco dużo powtarzać, że nasz cel już się ziścił i wczuwać się w to – naprawdę tak się stanie. Powołuje się np. na fakt, że efekt placebo działa zaskakująco często. I jest po prostu typ człowieka, na który taka sugestia (czy też autosugestia) działa. To jednak nie takie proste, bo trzeba w to uwierzyć. Niedowiarek nie zdoła się zaprogramować, bo za dużo w nim sceptycyzmu i jego podświadomość wie, że “to lipa”. A człowiek pełen wiary, który będzie sobie powtarzał z przekonaniem i wizualizował, przynajmniej według Murphy’ego i wielu przykładów, które podaje – urzeczywistni swoje pragnienia. Autor książki mówi również, że swoje pragnienia trzeba powtarzać jak mantrę, w czasie, gdy jesteśmy zrelaksowani, gdy medytujemy czy jesteśmy na granicy snu i jawy, a zatem tuż przed zaśnięciem i tuż po przebudzeniu.

Jeśli brak Wam wiary – po prostu nie zajmujcie się tym tematem. I tak nic Wam to nie przyniesie. Jeśli poczuliście się zaintrygowani – odsyłam do lektury, Murphy Wam wyjaśni co i jak. A jeśli macie otwarty umysł i lubicie poeksperymentować, a rzeczy trochę magiczne nie działają na Was jak woda święcona na belzebuba – spróbujcie na sobie 🙂

Niezależnie od tego, w której grupie się znajdujesz – eksperyment z 20 minutami pisania o lepszym sobie z przyszłości – może przynieść Ci wiele intrygujących refleksji. Ja zaskoczyłam sama siebie.

Do dzieła

Pisz konkretnie, bez ogólników w stylu: “Chciałbym spędzać więcej czasu z dziećmi”. To powinno mieć formę np. “Dwa wieczory w tygodniu spędzam z dzieciakami, na przykład grając w planszówki albo malując z nimi figurki bitewne”. Opisz siebie w przeróżnych dziedzinach życia – w sferze rodzinnej, związkowej, intymnej, zawodowej, hobbystycznej, materialnej i mentalnej, związanej z umiejętnościami i rozwojem osobistym.

  • Napisałam pierwsze rozdziały własnej książki.
  • Ukończyłam swój pierwszy ultramaraton i świetnie się bawiłam.
  • 3-4 razy w tygodniu biegam.
  • Zrobiłam kurs masażu.
  • Prowadzę video blog na temat poprawnej polszczyzny i sprawia mi mnóstwo radości.
  • Umiem zrobić iron X w pole dance.
  • Podjąłem decyzję czy chcę zamieszkać w domu za miastem czy wolę zostać w mieszkaniu. Dylematy się skończyły.
  • Odstawiłem słodycze i wyswobodziłem się z cukrowego głodu.
  • Wyleczyłam brzuch.
  • Każdego wieczoru mam czas na czytanie książek w łóżku.
  • Mam psa i spaceruję z nim codziennie. Wieczorami wylegujemy się razem na kanapie.
  • Uczę się hiszpańskiego. Umiem już się dogadać.
  • Chodzę na kurs tańca towarzyskiego.
  • Zmieniłem pracę i mam do niej mnóstwo zapału. Sprawia mi przyjemność i wreszcie robię to, co lubię.
  • Uczę się pływać i zapisałem się na triathlon w nadchodzące wakacje.
  • Jeżdżę na warsztaty jogowe i obozy biegowe.
  • Poznałam nowych ludzi, z którymi uwielbiam rozmawiać.
  • Pozwalam sobie na leniwe popołudnia z kubkiem gorącej czekolady i książką.
  • Sprzedałem samochód i kupiłem rower.
  • Zrezygnowałem z jedzenia mięsa i lżej mi na duszy.
  • Znowu chodzimy z żoną na randki.
  • Odważyłem się pojechać na warsztaty tantryczne.
  • Znowu gram z chłopakami ze studiów w kosza we wtorkowe wieczory.
  • Kupiłem bilet na trzymiesięczny wyjazd do Peru wiosną przyszłego roku.
  • Jestem niezależna finansowo i zarabiam na swoim biznesie z kolorowymi legginsami.
  • Jestem asertywna i pozbyłam się poczucia winy.
  • Zmieniłam wystrój domu na jaśniejszy i dużo przyjemniej mi się w nim odpoczywa.
  • Wiem czego chcę i które z marzeń są naprawdę moje.

To garść przykładów. Na mojej liście znalazł się między innymi nowy tatuaż, o którym myśl ciągle odkładam i kurs, który pozwoli mi zająć zawodowo czymś innym niż do tej pory. Czym, na razie nie zdradzę. Ale w przyszłym roku to stanie się faktem 🙂 Wpisałam też czas na leniuchowanie i nicnierobienie, którego przez wiele lat bardzo mi brakowało. Spokojne wieczory przy kominku i świecach, czas na długie spacery z psami, nawet jeśli obowiązków będzie wielka hałda. Zdecydowałam, że nim minie rok podejmę kilka trudnych decyzji, które teraz są w zawieszeniu. Przez ten czas podświadomość zdąży je przemielić i będę już wiedziała czego chcę.

Tworząc swoją listę dowiedziałam się wiele o sobie i swoich pragnieniach. Z początku odkryłam mętlik w głowie, a wiele z pomysłów na tę lepszą, nową mnie nie odbierałam w głębi jako swoje. Następnego dnia byłam już zdecydowanie bardziej świadoma, a lista dłuższa i prawdziwsza. Zobaczyłam jak wiele spraw chciałabym rozwikłać, jak wiele zmienić w swoich zachowaniach, w których brak mi silnej woli. Ale również jak wielka jest moja potrzeba pocieszenia się życiem na spokojnie, z bliskimi mi stworzeniami. Pospędzania też czasu z samą sobą. Uwolnienia się od różnych zobowiązań, które na siebie wzięłam i większej asertywności.

A gdy miałam wybrać trzy najważniejsze rzeczy z listy wcale nie były to te, które wcześniej, przed eksperymentem, zdawały się być moimi największymi marzeniami, celami czy problemami do rozwiązania.

2016-02-27-11-29-52

Pragnienie zapisane w “Szczęśliwi biegają ultra” (choć bez konkretnej daty) ziściło się w niecałe 1,5 roku. Wyprowadziliśmy się w góry. Od lat powtarzaliśmy: “Kiedyś…”. Dopiero pisząc książkę w Boulder zaczęliśmy myśleć o konkretach – kiedy, dokąd i co trzeba zrobić.

Co dalej?

O tym lepszym, szczęśliwszym sobie, którym będziemy za pół roku, rok czy półtora piszemy codziennie przez trzy dni. Każdego dnia czytamy również to, co nasze ręce przelały na papier dnia poprzedniego. Później ćwiczenie powtarza się raz w tygodniu, za każdym wracając do wcześniejszych wizji i pragnień. Co się zmieniło? Co nie znalazło się na liście i dlaczego? Czy w którymś zakamarku umysłu doszliśmy do wniosku, że to marzenie jednak nie jest nasze? A może coś się w nas zmieniło i już tego nie potrzebujemy, albo wręcz przeciwnie – udało się to osiągnąć? Czy któreś pragnienie zawędrowało na szczyt listy? I czy dlatego, że stało się ważniejsze?

Dalej pozostaje już tylko mieć te swoje pragnienia z tyłu głowy i nie bać się podejmować kroków, które doprowadzą nas do daty, którą zapisaliśmy na górze kartki.

To co? Chcesz kartkę?

No Responses to “Kim i gdzie będziesz za rok?

  • Pozytywne formułowanie celów wynika z tego, że podświadomość “nie rozumie” słowa NIE. Jeżeli mówię sobie “nie obżeram się słodyczami”, to co widzę? Siebie obżerającą się jakimś tłustym tortem! Dlatego cele formułujemy tak, jak w Twoich przykładach 🙂

    Fajny tekst. Dla mnie to są piekielnie trudne rzeczy, te o których piszesz. Choć wiele już mi się już mimo wszystko udało 🙂 A jest w tej książce mowa o kosztach realizacji marzeń? Dla mnie to jest potężny temat i jednocześnie spory hamulec.

    Coś mi to przypomina – pisanie celów do behawioralnej pracy z dzieckiem! Serio – formułuje się je w postaci definicji pozytywnej. Zasada jest taka, że intensywnie pracuje się max nad trzema naraz. Tutaj też? Dlatego pozycjonuje się cele i wybiera trzy najważniejsze?
    Aha, plan terapeutyczny dla dziecka ma być “żywy”, a to oznacza, że cele mogą ewoluować podczas jego realizacji. Metoda o której piszesz też to zakłada? Pytam z czystej ciekawości, bo to, o czym piszesz jest zaskakująco podobne. I nie są to żadne czary-mary 😉 Metoda behawioralna jest bardzo umocowana naukowo, a jej skuteczność potwierdzona wieloma badaniami.

    • Co masz na myśli mówiąc o “kosztach realizacji marzeń”? Na warsztatach miałyśmy wypisywać swoje cele i plany przez 20 minut. Było tego dużo, choć każda osoba z pewnością miała inaczej. Mieliśmy wybrać trzy najważniejsze, a nad resztą pracować w ramach medytacji z intencją (sankalpą). Stosuje się ją w jodze nidrze. To rodzaj medytacji, głębokiej relaksacji, w której powtarzamy sobie intencję trzy razy, a potem skupiamy się na poszczególnych częściach ciała. Na koniec wracamy do swojej intencji. I też jest tu mowa o tym żeby intencja dotyczyła nas i była nieszkodliwa dla innych 🙂 Ale i żebyśmy mieli świadomość o co prosimy. Mamy sobie wyobrazić kim będziemy i co się z nami stanie, jak będzie wyglądało nasze życie jak to już się zrealizuje.

      Tak, cele mogą ewoluować.
      Rzeczywiście brzmi to podobnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *